Chciałbym, by każdy dzień wyglądał jak 11 września - powiedział przez sądem Zacarias Moussaoui - terrorysta oskarżony o udział w przygotowaniach do ataku z września 2001 roku.

Moussaoui zeznawał wczoraj jako świadek na własnym procesie, wbrew radzie adwokatów przydzielonych mu przez sąd. Swoje zeznania zmienił w spektakl nienawiści wobec Stanów Zjednoczonych. W swoim wystąpieniu zarzucił też swym obrońcom, że działają przeciwko niemu, gdyż niedostatecznie - jego zdaniem - starali się o przeniesienie rozprawy gdzie indziej. Proces toczący się w Alexandrii na przedmieściu Waszyngtonu, ma rozstrzygnąć, czy Marokańczyk z francuskim obywatelstwem otrzyma karę śmierci, czy karę dożywotniego więzienia. W czwartek mowę końcową wygłosi adwokat Moussaouiego.

Sądzę, że jego 2,5-godzinne zeznania całkowicie przekonały ławę przysięgłych o jego winie - mówił mąż kobiety, która zginęła w ataku na Pentagon.

Moussaoui powiedział niedawno w sądzie, że miał być porywaczem piątego samolotu 11 września i wraz z innym terrorystą, Richardem Reidem, uderzyć nim w Biały Dom.

Jego adwokaci twierdzą, że nie można mu wierzyć, gdyż oskarżony chce tylko w ten sposób wyolbrzymić swoją rolę w Al-Kaidzie. Moussaoui przyznał się, że jest członkiem siatki Osamy bin Ladena, ale poprzednio utrzymywał, że nie ma nic wspólnego z atakiem 11 września.