Rosyjskie władze próbują wykorzystać zamachy w Bostonie do prowadzenia antyczeczeńskiej polityki. Jeden z tytułów gazety „Moskiewski Komsomolec brzmi: "Zły terrorysta Carnajew i dobry terrorysta Basajew". Także inne dzienniki w Moskwie sugerują, że Europa i Stany Zjednoczone powinny w końcu zrozumieć, że nie ma "pozytywnych " powstańców z Czeczenii.

Prawdziwy wykład zamieszcza rządowa "Rossijskaja Gazieta", pisząc, że oskarżeni o przeprowadzenie zamachu w Bostonie bracia Carnajewowie pomogli USA trzeźwo spojrzeć na swoją politykę zagraniczną. Przypomina, że Moskwa latami próbuje przekonać Waszyngton, iż "zabawy" z uzbrojonymi po zęby ludźmi, którzy nazywają siebie bojownikami o wolność, a są w rzeczywistości "obcinaczami głów, mordującymi za pieniądze", prowadzi zawsze do tragicznego końca.

Cytowani przez prasę rosyjscy eksperci przewidują, że teraz w Europie rozpocznie się masowe sprawdzanie czeczeńskich uchodźców, bo wśród nich są zwykli terroryści, którzy udają jedynie ofiary politycznych prześladowań.

Gazety sugerują, że po zamachach w Bostonie dojdzie do bliskiej współpracy i koordynacji pomiędzy amerykańskimi i rosyjskimi służbami specjalnymi.

Zamachowcy z Bostonu są czeczeńskiego pochodzenia

Przypomnijmy, że z dotychczasowych ustaleń wynika, iż obaj bracia: 19-letni Dżochar oraz 26-letni Tamerlan są czeczeńskiego pochodzenia, ale jak zapewniał ich mieszkający w Bostonie wujek, nie urodzili się w Czeczeni, ani nigdy tam nie mieszkali. Rodzice mieli wyjechać z Czeczeni na początku lat 90. Tamerlan urodził się prawdopodobnie w Kirgistanie, a Dżochran w Dagestanie, gdzie obaj bracia krótko, przez ok. rok, chodzili do szkoły. Według niektórych źródeł Carnajewowie przebywali następnie krótko w Kazachstanie, a ostatecznie trafili do USA (najprawdopodobniej na kirgiskich paszportach) w 2003 roku, gdzie dostali status uchodźców.