"Jestem generał Ratko Mladić. Nikogo nie zabiłem, broniłem swojego kraju. To nie ja zabijam w Iraku, czy Libii" - powiedział Mladić przed haskim trybunałem. Mimo sprzeciwu, sędzia odczytał 11 zarzutów dotyczących zbrodni przeciwko ludzkości, wojennych i złamania zasad prowadzenia wojny. Mladić nie odniósł się do aktu oskarżenia. Kolejna rozprawa odbędzie się 4 lipca.

Dowódca armii bośniackich Serbów jest oskarżony m.in. o masakrę ok. 8 tys. Muzułmanów w lipcu 1995 roku w Srebrenicy. Przed sądem odpowie też za trwające 44 miesiące oblężenie Sarajewa. W stolicy Bośni i Hercegowiny zginęło ok. 10 tys. osób, w tym wiele dzieci.

Mladić wiedział, że w Bośni i Hercegowinie popełniano zbrodnie. Nie próbował im zapobiegać - powiedział prowadzący sprawę sędzia Alphons Orie. Wymienił też inne przestępstwa, jakich dopuszczały się oddziały Serbów w Bośni: m. in. przesiedlenia, tortury, szerzenie terroru, gwałty, branie zakładników, zmuszanie do niewolnictwa, niszczenie domów, zabytków i obiektów sakralnych.

Pytany, czy zapoznał się z aktem oskarżenia, Mladić odpowiedział: "Dostałem trzy teczki, ale ich nie czytałem". Broniłem swoich ludzi i kraju, nie Ratka Mladicia. Nie zabijałem Chorwatów, dlatego że byli Chorwatami. Broniłem swojego kraju i ludzi - podkreślił Mladić.

Mladić nie chciał się odnieść do aktu oskarżenia. Powiedział, że potrzebuje na to ponad miesiąca. Zgodnie z procedurą ma na to 30 dni. Sędzia ogłosił krótką przerwę. Po niej wznowiono rozprawę, początkowo na niejawnym posiedzeniu. Po upublicznieniu rozprawy Mladić skarżył się na złe traktowanie przez trybunał. "Nie chcę być prowadzony za ręce. Jestem generałem". Sędzia nie uznał jego skargi za zasadną i zarządził kolejną rozprawę na 4 lipca. Do tego czasu Mladić zostanie w areszcie w Hadze.

Ratko Mladicia aresztowano w zeszły czwartek w północnej Serbii. We wtorek przetransportowano go śmigłowcem do Hagi. Według jego adwokata, stan zdrowia generała pogorszył się i trafił on do szpitala więziennego.