Daniel Ortega wraca na szczyt. Były przywódca marksistowskiej partyzantki wygrał wybory prezydenckie w Nikaragui już w pierwszej turze - ogłosili w nocy przedstawiciele narodowej komisji wyborczej.

60-letni przywódca ruchu sandinistów był już prezydentem Nikaragui w latach 80. Wtedy próbowała go obalić prawica, za pomocą oddziałów "contras", wspieranych przez USA. W wojnie domowej zginęło 30 tys. osób. Ortega wojnę wygrał, ale w 1990 roku przegrał wybory.

Teraz Ortega wypowiada się dość pojednawczo wobec Stanów Zjednoczonych. Z kolei Biały Dom podkreślił, że poparcie Waszyngtonu dla Managui zależeć będzie od poszanowania zasad demokracji.

Powrót Ortegi do władzy staje się wielkim wsparciem dla organizowanej przez populistycznego prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza antyamerykańskiej osi w Ameryce Łacińskiej. Ortega może stać się bliskim sojusznikiem Chaveza, obok sędziwego już i schorowanego przywódcy komunistycznej Kuby Fidela Castro i prezydenta Boliwii Evo Moralesa.

Chavez i Castro pośpieszyli już z niezwykle serdecznymi gratulacjami dla Ortegi. Ameryka Łacinska porzuca na zawsze swą rolę zaplecza północnoamerykańskiego imperium. Yankesi do domu! Gringo do domu! Ten kraj jest nasz, to jest nasza Ameryka - oświadczył w swoim stylu Chavez.