Białorusini są gotowi do życia przez jakiś czas w warunkach sankcji, aby zmieniła się sytuacja polityczna w kraju; Unia Europejska musi działać - podkreślił były białoruski minister i dyplomata Paweł Łatuszka w rozmowie opublikowanej w weekendowym wydaniu "Rzeczpospolitej", w magazynie "Plus Minus".

Łatuszka, jeden z członków prezydium opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, lider Narodowego Zarządu Antykryzysowego, w wywiadzie dla "Rz" pytany był m.in. o działania UE w kontekście zatrzymania w ostatnią niedzielę przez władze białoruskie Ramana Pratasiewicza i jego partnerki, Rosjanki Sofii Sapiegi. Samolot linii Ryanair, którym oboje lecieli z Aten do Wilna, został zmuszony do lądowania w Mińsku wskutek nieprawdziwej informacji o ładunku wybuchowym na pokładzie.

Myślę, że to, co się stało w niedzielę, było w jakimś sensie następstwem braku aktywnej polityki Unii Europejskiej wobec Białorusi. Zbyt wiele było słów, apeli, wyrazów zaniepokojenia i wyrazów głębokiego zaniepokojenia, ale brakowało czynów. Zachód nie uświadamia sobie tego, że ma do czynienia z wojskową dyktaturą, która jest gotowa do zabijania - powiedział Łatuszka.

Zwrócił uwagę, że "już w sierpniu reżim pokazał, że jest gotów do ostrych represji i tylko ktoś mocny może stawić mu czoło". Alaksandr Łukaszenka, jak stwierdził, choć wykorzystał ostatnie miesiące do stłumienia protestów, to jednak "nie odmienił poglądów ludzi".

Z niezależnych sondaży wynika, że ponad 80 proc. Białorusinów wciąż nie uważa go za prezydenta. Chcą jego odejścia. Przyśpieszyć to mogą jedynie skuteczne sankcje wobec reżimu, które pomogą Białorusinom zmienić sytuację w kraju - zaznaczył Łatuszka.

Odnosząc się do unijnych zapowiedzi, Łatuszka zauważył m.in., że "zakaz lotów do UE białoruskich linii lotniczych będzie różnie odebrany przez społeczeństwo Białorusi", ale "warto zaznaczyć, że to wina Łukaszenki", ponieważ to on izoluje społeczeństwo. Przewodnicząca Komisji Europejskiej zapowiedziała poszerzenie sankcji personalnych i wprowadzenie sankcji gospodarczych, będziemy czekali na konkrety - dodał.

Na uwagę, że europejscy politycy mówią, że chcą uniknąć sankcji gospodarczych, które uderzyłyby w zwykłych Białorusinów, Łatuszka odparł, że "pojawia się więc pytanie do Unii Europejskiej, czy jest w stanie wykorzystywać narzędzia, którymi dysponuje, by pomóc Białorusinom w ich dramatycznej sytuacji".

Na Białorusi wystarczy powiedzieć jedno słowo, by trafić za kraty albo zostać zabitym - podkreślił Łatuszka. Jak tłumaczył, w więzieniach z powodów politycznych przebywa ok. tysiąca osób, a tylko w ostatnim tygodniu ponad 30 Białorusinów z powodu swojej działalności politycznej usłyszało wyroki od ośmiu miesięcy do 11 lat pozbawienia wolności. Przypomniał też o śmierci opozycjonisty Witolda Aszuraka, podpisaniu przez Łukaszenkę rozporządzenia zezwalającego funkcjonariuszom na strzelanie do demonstrantów czy zamknięciu portalu tut.by.

W jego ocenie Unia Europejska powinna odpowiedzieć sobie przede wszystkim na jedno pytanie - czy jest gotowa do działania w tej sytuacji. Białorusini są gotowi do życia przez jakiś czas w warunkach sankcji, aby zmieniła się sytuacja polityczna w kraju - podkreślił.

Unia Europejska musi działać - stwierdził Łatuszka.