Półtora miesiąca potrzebowali Włosi na wyłonienie kandydata na premiera, który utworzy nowy rząd. Impas polityczny skończył się w środę, gdy Giuseppe Conte otrzymał od prezydenta Włoch Sergio Mattarelli misję powołania rządu. Utworzą go prawicowa Liga i antysystemowy Ruch Pięciu Gwiazd w rezultacie wyborów parlamentarnych z 4 marca.

Półtora miesiąca potrzebowali Włosi na wyłonienie kandydata na premiera, który utworzy nowy rząd. Impas polityczny skończył się w środę, gdy Giuseppe Conte otrzymał od prezydenta Włoch Sergio Mattarelli misję powołania rządu. Utworzą go prawicowa Liga i antysystemowy Ruch Pięciu Gwiazd w rezultacie wyborów parlamentarnych z 4 marca.
Kandydat na premiera nie wszystkim się podoba /PAP/EPA/ETTORE FERRARI /PAP/EPA

W ten sposób przełamany został impas polityczny, do jakiego doszło po wyborach, które nie przyniosły wyraźnego zwycięzcy. Po kilku rundach konsultacji prowadzonych przez prezydenta Mattarellę ostatecznie porozumienie w sprawie utworzenia rządu zawarły Liga - wyłamując się z całego bloku centroprawicy Silvio Berlusconiego - oraz Ruch Pięciu Gwiazd - pierwsza siła polityczna w obu izbach parlamentu. 

Jeśli kandydatowi na premiera powiedzie się ta misja, utworzy rząd, który przez niektórych włoskich i zagranicznych komentatorów już określany jest jako pierwszy w Europie całkowicie populistyczny rząd. Utworzą go prawicowa Liga i antysystemowy Ruch Pięciu Gwiazd, ugrupowania bardzo różniące się od siebie, ale - jak się zauważa - głoszące podobne eurosceptyczne hasła. Obie te frakcje nazywają gabinet "rządem zmian".

Przedstawiona w poniedziałek prezydentowi kandydatura mało dotąd znanego 53-letniego wykładowcy prawa z Florencji stała pod znakiem zapytania w związku z wątpliwościami wokół jego osoby, ujawnionymi przez media. Chodzi przede wszystkim o jego oficjalny życiorys, wysłany do parlamentu, w którym napisał, że "pogłębiał studia" na kilku zagranicznych uczelniach. Okazało się potem, że nie studiował tam i nie był na żadnych kursach podyplomowych, ale prowadził własne badania i uczył się w bibliotece.

Giuseppe Conte urodził się w 1964 roku w Apulii, wychował się niedaleko ośrodka kultu świętego ojca Pio, San Giovanni Rotondo. Ukończył rzymski uniwersytet La Sapienza, a następnie podjął pracę jako adwokat w sprawach cywilnych oraz na kilku kolejnych uczelniach w Wiecznym Mieście i we Florencji. W 2013 roku został wybrany przez parlament do Rady Sądownictwa Administracyjnego. Przed wyborami w marcu br. Ruch Pięciu Gwiazd wskazywał go jako kandydata na stanowisko ministra administracji publicznej. Conte ma kancelarię adwokacką w Rzymie, niedaleko siedziby Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie ma żadnego doświadczenia politycznego.

Obserwatorzy zarazem zwracają uwagę, że zasadnicze wątpliwości, jakie miał szef państwa wobec kandydatury Conte, dotyczyły jego faktycznej pozycji w przyszłym rządzie jako "osoby trzeciej" wskazanej przez liderów obu ugrupowań, a także braku jasnego mandatu politycznego.
Prasa ujawniła, że w czasie spotkania z przywódcami Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd, Matteo Salvinim i Luigim Di Maio, prezydent odczytał - co uznano za wyjątkowy gest - artykuł Konstytucji na temat prerogatyw premiera, w którym mowa jest o tym, że "kieruje polityką rządu i jest za nią odpowiedzialny". W ten sposób - podkreślili komentatorzy - prezydent przypomniał, że prezes Rady Ministrów ma być osobą samodzielną i ponoszącą pełną odpowiedzialność za pracę gabinetu, nie zaś sterowaną przez partyjnych liderów.

"Premier polityczny"

Gdy w środę Salvini i Di Maio potwierdzili, że ich kandydatem jest Conte, Mattarella zaprosił go do Pałacu Prezydenckiego.

"Dzisiaj rozpoczyna się Trzecia Republika" - tak Di Maio skomentował decyzję prezydenta. Podkreślił, że Conte będzie "premierem politycznym".

Założyciel Ruchu Pięciu Gwiazd Beppe Grillo oświadczył zaś, że przeciwko Conte rozpętano "wściekłą kampanię". Stoi za tym - dodał - "upadająca kasta, która kieruje się czystym instynktem przetrwania".

"Musimy dać odpór tym kalumniom" - napisał Grillo. Wyraził opinię, że również media prowadzą kampanię przeciwko rządowi Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi.

Komentując sytuację polityczną w kraju, tymczasowy lider rządzącej dotąd centrolewicowej Partii Demokratycznej Maurizio Martina powiedział w środę, że Włochy nie zasługują na "ten koszmar". Tak określił porozumienie rządowe zawarte przez Ligę i Ruch.


(nm)