8 lat więzienia grozi kobiecie z belgijskiej miejscowości Grobbendonk, która przez niemal rok trzymała swojego 48-letni męża w kojcu dla psów. Wszystko działo się tuż obok sfory 60 swobodnie biegających chihuahua. Dopiero ucieczka mężczyzny ujawniła piekło, które przeżywał. Teraz Anna V. stanie przed sądem.


Zaledwie w sierpniu 2024 roku para, której historię opisuje dziennik "De Telegraaf", powiedziała sobie sakramentalne "tak". Na pierwszy rzut oka ich życie wydawało się spokojne i zwyczajne - tak przynajmniej twierdzą sąsiedzi z Grobbendonk, niewielkiej miejscowości na północy Belgii.

Tymczasem według aktu oskarżenia Anna V. regularnie zamykała swojego męża w specjalnym kojcu dla psów. Zdarzało się, że mężczyzna był pozbawiany jedzenia i wody, w tym samym czasie 60 chihuahua mogło swobodnie biegać wokół niego.

Jak wynika z ustaleń śledczych, życie 48-latka zamieniło się w prawdziwe piekło. Mężczyzna musiał całodobowo opiekować się psami, sprzątać ich odchody. Gdy dwa zwierzęta zdechły, Anna V. miała za karę oblać męża wrzątkiem. Mężczyzna był bity pięściami, krzesłami, a nawet garnkiem. 

Wszystko zmieniło się 18 marca 2025 roku. Tego dnia wycieńczony i ubrany jedynie w bieliznę mężczyzna zapukał do okna kuchni swoich sąsiadów.

Przeszukanie domu Anny V. ujawniło kolejne szokujące informacje. Na jej telefonie odnaleziono sadystyczne nagrania, na których kobieta drwiła i upokarzała swojego męża. Ten materiał stał się jednym z najważniejszych dowodów w dochodzeniu.

Sprawa odbiła się szerokim echem w Belgii. Prokuratura domaga się dla Anny V. ośmiu lat więzienia za tortury i pozbawienie wolności. Wyrok ma zapaść w styczniu 2026 roku.