W katastrofie niewielkiego samolotu pasażerskiego Learjet 35, który rozbił się w rejonie El Cajon w południowej Kalifornii w USA, zginęły cztery osoby - podała CNN. W wypadku nikt nie ocalał.

Według Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA) do katastrofy doszło w poniedziałek po godz. 19:00 wieczorem. Maszyna Learjet 35 odleciała z lotniska John Wayne Airport w hrabstwie Orange i zmierzała do Gillespie Field w San Diego - mówił rzecznik FAA Rick Breitenfeldt.

"Samolot był zarejestrowany na Sterling Silver Flyers, LLC z Missoula, w Montanie. Strażacy nie znaleźli żadnych ocalałych na miejscu zdarzenia. Na ziemi nikt nie został ranny" - głosi z kolei komunikat departamentu szeryfa w hrabstwie San Diego. W okolicy jeden dom został uszkodzony, a linie energetyczne zerwane

Kiedy strażacy przybyli na miejsce zdarzenia, padał silny deszcz i było dużo gruzu rozciągającego się na odległość ok. 60 metrów - wyjaśnił CNN szef okręgu ochrony przeciwpożarowej (FPD) w Lakeside, Don Butz. 

El Cajon, gdzie doszło do katastrofy, jest położone około 25 km na wschód od San Diego. Meteorolog CNN Pedram Javaheri poinformował, że w okolicy padał wówczas deszcz i wiał wiatr do 25 km/godz, a w porywach dochodził od 65 do 72 km/godz. O godz. 18:50 widoczność spadła do poniżej 1500 m. 

Dochodzenie w sprawie wypadku prowadzi Krajowa Rada Bezpieczeństwa w Transporcie (NTSB). Nazwiska ofiar mają zostać upublicznione po uprzednim powiadomieniu rodzin.