Kanadyjskie służby graniczne zapowiedziały niezwłoczne wprowadzenie zmian w procedurach działania na międzynarodowym lotnisku w Vancouver. W ubiegłym miesiącu zmarł tam 40-letni Polak, który został porażony przez policję elektrycznym paralizatorem.

Prezes Canada Border Services Agency Alain Jolicoeur powiedział, że zalecono przegląd procedur przyjmowania podróżnych przylatujących z zagranicy oraz postępowania z osobami, które na nich oczekują.

Zwiększona ma być liczba funkcjonariuszy znających inne języki niż angielski i francuski oraz skrócony czas oczekiwania na profesjonalnych tłumaczy. Lotnisko zostanie wyposażone w dodatkowe kamery, a odprawy paszportowe i celne mają być usprawnione i przyspieszone.

Jolicoeur powiedział, że podobne zmiany zostaną wprowadzone na innych kanadyjskich lotniskach.

Robert Dziekański, który przyleciał do Vancouver 13 października, ponad 10 godzin oczekiwał na swoją matkę. Kobieta nie mogła się z nim skontaktować bowiem 40-latek przebywał w tzw. strefie bezpieczeństwa. Nie uzyskał tam, podobnie jak matka, żadnej pomocy ze strony władz.

Zmarł w rezultacie zatargu z policjantami, którzy użyli paralizatora. Opublikowane nagranie wideo całego incydentu nie potwierdziło twierdzeń policji, że Polak dostał ataku szału.