Matka Polaka, który zmarł na lotnisku w Vancouver po porażeniu go paralizatorem przez kanadyjską policję, domaga się wyjaśnienia okoliczności jego śmierci – poinformował jej adwokat Walter Kosteckyj.

Pani Zofia Cisowska chce pełnego wyjaśnienia prawdy w sprawie tego, co zaszło na lotnisku, i - na koniec - sprawiedliwego odszkodowania. Straciła syna, więc chce wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za jego śmierć - podkreślił Kosteckyj. Śledztwa w sprawie okoliczności śmierci Polaka domaga się od władz kanadyjskich również polski rząd.

Do tragicznego zdarzenia doszło miesiąc temu. 40-letni Polak, który przybył samolotem do Vancouver, przez 10 godzin czekał na lotnisku na matkę, która – jak się okazało – była w porcie, ale z niejasnych jeszcze powodów nie mogła go znaleźć. Mężczyzna był sfrustrowany. W pewnym momencie rzucił krzesłem i rozbił jeden z komputerów.

Policja zastosowała wobec Robert Dziekańskiego tzw. taser, czyli pistolet rażący ładunkiem elektrycznym, mimo że mężczyzna – jak wykazał film wideo z miejsca incydentu – nie stawiał oporu przy próbie zatrzymania i nie zagrażał policjantom. Eksperci przyznają, że porażenie prądem przez tego typu urządzenie może grozić śmiercią osobom cierpiącym m.in. na chorobę serca.

Jak dowiedział się RMF FM tego samego typu paralizatory posiada od pół roku polska policja. Paralizator Taser X-26. Dowiedziałem się, że dokładnie ten sam paralizator został nabyty na wyposażenie polskiej policji jakieś pół roku temu - powiedział Piotr Ogrodziński, polski ambasador w Kanadzie.

Dramatyczne nagranie z ostatnich chwil życia Polaka na lotnisku w Vancouver opublikowała kanadyjska telewizja CBC. Dziesięciominutowy film pokazuje brutalną akcję policjantów z użyciem elektrycznego paralizatora. Niedoszły imigrant z Polski, nie był agresywny, ale zagubiony, przerażony i wyczerpany.

Po obejrzeniu tego nagrania, kanadyjski minister bezpieczeństwa publicznego zarządził kontrolę procedur stosowania taserów.