Jesteśmy w Bagdadzie, urządzimy wam Dżihad - krzyczeli w nocy młodzi islamscy imigranci w Paryżu, obrzucając policjantów koktajlami Mołotowa. To już jedenasta niespokojna noc w stolicy Francji.

W zamieszkach na przedmieściach stolicy Francji rannych zostało ponad 30 funkcjonariuszy, spalono setki samochodów, zniszczono budynki, kościoły, sklepy i szkoły. Bunt prócz Paryża ogarnął już Rouen, Nantes i Orlean. W miejscowości Colombes na południowy zachód od francuskiej stolicy, obrzucono kamieniami autobus miejski - trzynastomiesięczne dziecko zostało ranne w twarz.

Do tej pory policja zatrzymała w sumie blisko tysiąc osób. Wiadomo jednak, że duża część z nich w ogóle nie będzie sądzona – chodzi np. o osoby niepełnoletnie. Ponadto przeciwko aresztowanym często brakuje dowodów winy. Dlatego teraz nad miejscami zamieszek lata coraz więcej policyjnych helikopterów, z których filmowane są grasujące bandy.

Funkcjonariusze mają jeszcze inny problem – choć są dobrze uzbrojeni, starają się unikać strzałów; zabicie chuligana nawet w obronie własnej mogłoby - według MSW - natychmiast zwielokrotnić skalę zamieszek.

A Francja to istna beczka prochu. Żyje tam ponad 6 milionów muzułmanów - to rekord w Unii Europejskiej. Niektóre przedmieścia Paryża przypominają Algier czy Islamabad - ostrzegają komentatorzy. O jednym z takich paryskich gett posłuchaj w relacji korespondenta RMF Marka Gładysza.

Wczoraj wieczorem na nadzwyczajnym spotkaniu w Paryżu debatowała Rada Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Podjęliśmy szereg decyzji, które wzmocnią działanie policji i służb bezpieczeństwa. Na dziś absolutnym priorytetem jest przywrócenie bezpieczeństwa i porządku publicznego - grzmiał prezydent Jacques Chirac. Zapowiedział m.in. kary dla uczestników zajść i zapewnił, że Francja jest zdecydowana być silniejszą od tych, którzy chcą siać przemoc i strach.

Premier Francji Dominique de Villepin zapowiedział wzmocnienie sił bezpieczeństwa na całym terytorium kraju lub tam, gdzie to potrzebne.

Rozruchy wybuchły pod koniec października w zamieszkałych głównie przez imigrantów, ubogich osiedlach podparyskich. Ich bezpośrednią przyczyną była śmierć dwóch nastolatków, którzy ukryli się przed policją w stacji transformatorowej. Od tego czasu przemoc rozlała się po całym kraju, obejmując także zamożniejsze dzielnice, gdzie nie koncentrowały się dotychczas działania policji.