Wyrok sądowy, skazujący byłą premier Ukrainy Julię Tymoszenko na siedem lat więzienia, nie jest ostateczny - oświadczył ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz. Nie jest to decyzja ostateczna. Przed nami jeszcze sąd apelacyjny. Od tego, jaką podejmie on decyzję i w ramach jakiego ustawodawstwa będzie tę decyzję wydawać, będzie wiele zależało - powiedział Janukowycz w rozmowie z dziennikarzami.

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz uważa, że zaniepokojenie UE związane ze skazaniem byłej premier Julii Tymoszenko na siedem lat więzienia jest zrozumiałe, jednak w jego opinii wyrok ten jest wynikiem przestarzałego ukraińskiego prawa.

Jest to bez wątpienia przykry przypadek, który szkodzi dziś europejskiej integracji Ukrainy. Wywołuje on zaniepokojenie UE i chcę powiedzieć, że doskonale rozumiemy, dlaczego tak jest"- powiedział, wskazując, że obowiązujący w jego kraju kodeks karny pochodzi z 1962 r.

Biorąc pod uwagę fakt, że kodeks ten nadal działa, organy sądowe zobowiązane są go przestrzegać tak samo, jak obywatele Ukrainy"- podkreślił Janukowycz.

Zapowiedział jednocześnie, że niebawem kodeks ten powinien być zmieniony.

Sąd rejonowy w Kijowie skazał byłą premier Ukrainy na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. Prócz wyroku więzienia Tymoszenko otrzymała trzyletni zakaz zajmowania stanowisk państwowych - oświadczył prowadzący proces sędzia Rodion Kiriejew.

Sąd zobowiązał ponadto byłą premier do wypłacenia państwowej firmie paliwowej Naftohaz Ukrainy odszkodowania w wysokości 1,5 mld hrywien (ok. 600 mln złotych).

Według sądu jest to wartość strat, które poniósł Naftohaz w wyniku zawarcia przez Tymoszenko niekorzystnych umów gazowych z Rosją przed dwoma laty.

Wyrok w mojej sprawie oznacza podeptanie konstytucji i cofa nasz kraj do czasów sowieckiego terroru 1937 roku - oświadczyła w odpowiedzi Tymoszenko, która zapowiedziała, że zaskarży wyrok w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

Żaden wyrok mnie nie powstrzyma. Będziemy walczyć i bronić mego dobrego imienia w Europejskim Trybunale i jestem przekonana, że podejmie on sprawiedliwą decyzję - powiedziała Tymoszenko.

Decyzję sądu Tymoszenko odebrała ze spokojem. W momencie odczytywania wyroku towarzyszył jej mąż Ołeksandr i córka Jewhenija.

Niespokojnie na orzeczenie sądu zareagowali zebrani na ulicy zwolennicy byłej premier. Gdy usłyszeli, że ich przywódczyni została pozbawiona wolności zaczęli krzyczeć "hańba" i rzucać w zgromadzonych przed sądem milicjantów plastikowymi krzesłami, na których siedzieli, czekając na wyrok. Kilka osób zostało zatrzymanych.