Zaostrza się kryzys rządowy w Izraelu. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych 48 godzin do dymisji poda się minister obrony Amir Peretz. Zdaniem obserwatorów byłoby to równoznaczne z upadkiem gabinetu premiera Ehuda Olmerta.

Na razie jednak nic nie wskazuje na to, aby szef rządu nosił się z takim zamiarem. Być może jednak zmieni zdanie po dzisiejszym spotkaniu z szefową dyplomacji Cipi Liwni. Uważa ona, że Olmert powinien odejść, w przeciwnym razie ona sama poda się do dymisji.

Do kryzysu w izraelskim rządzie doszło po tym, jak komisja, badająca zeszłoroczną operację militarną Izraela w Libanie ostro skrytykowała premiera Ehuda Olmerta. W specjalnym raporcie zarzucono mu złą ocenę sytuacji, nieostrożność i nieodpowiedzialność, kiedy w lipcu zeszłego roku zdecydował o wojskowej odpowiedzi na uprowadzenie przez libański Hezbollah dwóch izraelskich żołnierzy. Podobne zarzuty komisja stawia izraelskiemu ministrowi obrony Amirowi Peretzowi.

Podczas ubiegłorocznej operacji wojskowej Hezbollah wystrzelił na terytorium Izraela ok. 4 tys. pocisków rakietowych; milion Izraelczyków musiało uciekać do schronów, a siły izraelskie nie potrafiły powstrzymać ataków Hezbollahu.

Wojna libańska kosztowała życie 158 Izraelczyków - 117 żołnierzy i 41 cywilów. W Libanie zginęło ok. 1200 ludzi, w tym ok. 270 bojowników Hezbollahu.