Francja wysłała oddział wojska, aby zabezpieczył miejsce katastrofy samolotu algierskich linii Air Algerie. Maszyna rozbiła się wczoraj w regionie Timbuktu w środkowym Mali - poinformowało biuro prezydenta Francois Hallande'a.

Biuro prezydenta Francji potwierdziło wcześniejsze doniesienia malijskiej telewizji państwowej, że maszyna rozbiła się niedaleko granicy z Burkina Faso w okolicy miejscowości Gossi.

Francuska jednostka wojskowa została wysłana, aby zabezpieczyć miejsce katastrofy i zebrała pierwsze informacje - poinformowano w komunikacie.

Władze Burkina Faso informowały wczoraj, że szczątki samolotu leżą około 50 km od granicy tego państwa. Na miejsce dotarły ekipy ratunkowe.

Za zgodą władz Mali wysłaliśmy na miejsce katastrofy naszych ludzi, gdzie przy pomocy lokalnej ludności odnaleźli wrak samolotu. (...) Znaleźli ludzkie szczątki i całkowicie spalone i porozrzucane fragmenty samolotu - powiedział agencji AP szef sztabu kryzysowego w Burkina Faso generał Gilbert Diendere.

Samolot algierskich linii Air Algerie rozbił się na górzystych i pustynnych terenach, które są kontrolowane przez powiązanych z Al-Kaidą ekstremistów islamskich.

Czarterowany od hiszpańskich linii Swiftair samolot McDonnell Douglas MD-83 leciał z Wagadugu w Burkina Faso do Algieru. Algierskie linie informowały, że samolot zniknął z radarów wczoraj o godz. 3.55 czasu polskiego. Informacje o zaginięciu maszyny ujawniono kilka godzin po fakcie. Nie wyjaśniono przyczyn tego opóźnienia.

Na pokładzie znajdowało się 116 osób, w tym sześciu członków załogi. Agencja AP podaje, że na samolotem podróżowało 51 Francuzów, 27 obywateli Burkina Faso, ośmiu Libańczyków, sześciu Algierczyków, a także pięciu Kanadyjczyków, czterech Niemców, dwóch Luksemburczyków oraz po jednym obywatelu Szwajcarii, Belgii, Egiptu, Ukrainy, Nigerii, Kamerunu i Mali.

Sześciu członków załogi było Hiszpanami.

To piąty wypadek samolotu linii Swiftair od czasu jej założenia, czyli od 1986 roku.

(mpw)