Estoński minister spraw zagranicznych Margus Tsahkna w rozmowie z polskimi mediami stanowczo odniósł się do ostatnich incydentów na granicy z Rosją. Zapewnił, że w przypadku naruszenia estońskiej granicy przez tzw. „zielone ludziki”, Estonia odpowie ogniem. Minister podkreślił, że państwa bałtyckie i cała Europa Wschodnia muszą być gotowe na wszelkie prowokacje ze strony Moskwy.

  • Estoński minister Margus Tsahkna jasno mówi, że jeśli "zielone ludziki" (rosyjscy żołnierze bez oznaczeń) przekroczą granicę, Estonia ich zlikwiduje. 
  • Granica przy Narwie, blisko rosyjskiego Iwangorodu, jest uważana za potencjalny cel ataku Putina, jeśli dojdzie do konfliktu z NATO. 
  • Estonia jest gotowa zestrzelić rosyjskie myśliwce naruszające przestrzeń powietrzną, podkreślając, że to terytorium NATO i agresja nie będzie bezkarnie tolerowana. 
  • Tsahkna przestrzega, że Europa nie może powtórzyć błędów z przeszłości, gdy zachód zbyt łagodnie reagował na rosyjską agresję w Gruzji i na Krymie.
  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy do RMF24.pl

W ostatnich miesiącach doszło do kilku incydentów z udziałem rosyjskich żołnierzy bez oficjalnych oznaczeń, tzw. zielonych ludzików, przy granicy estońsko-rosyjskiej. Taka taktyka była wykorzystywana przez Moskwę w trakcie aneksji Krymu. 

Minister Margus Tsahkna zapewnił w rozmowie z serwisem o2.pl, że estońskie służby są w pełnej gotowości i stale monitorują sytuację, zwłaszcza w rejonie Narwy - miasta położonego tuż przy granicy, wyznaczanej przez rzekę o tej samej nazwie. Na drugim brzegu znajduje się już rosyjskie miasto Iwangorod. Narwa przewija się w wypowiedziach przedstawicieli władz Kremla, jako miasto uznawane za rdzennie rosyjskie. Zdaniem wielu ekspertów, to właśnie tam może nastąpić pierwsze uderzenie wojsk Władimira Putina, gdy ten zdecyduje się na rozpoczęcie konfliktu z NATO.

Powiem wprost: jeśli kiedyś zielone ludziki przekroczą naszą granicę, zastrzelimy ich. Takie będą konsekwencje, nie ma tutaj żadnej dyskusji. Jeżeli Rosja nie jest pewna, czy rzeczywiście zareagujemy, to mogą nas przetestować - stwierdza minister w rozmowie z polskim portalem.

„Czerwona linia” dla Putina

Estoński minister podkreślił, że naruszenie granicy państwa NATO będzie miało poważne konsekwencje. Przypomniał, że po wrześniowym incydencie z rosyjskimi myśliwcami, które naruszyły estońską przestrzeń powietrzną, Estonia jest gotowa do zestrzelenia wrogich maszyn, jeśli sytuacja się powtórzy.

Jeśli zobaczymy, że rosyjskie myśliwce stanowią zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, to je zestrzelimy. To jest czerwona linia, Putin musi o tym pamiętać. Musi mieć świadomość, że to terytorium NATO i nie może bezkarnie dokonywać takich aktów agresji - zaznaczył szef estońskiego MSZ.

Minister Tsahkna przypomniał, że Europa nie może powtórzyć błędów z przeszłości, kiedy Zachód zbyt łagodnie reagował na rosyjską agresję w Gruzji w 2008 roku czy na aneksję Krymu w 2014 roku. Podkreślił, że nie można zawrzeć żadnego porozumienia bez wyciągnięcia konsekwencji wobec agresora.

Absolutnie nie możemy wierzyć Putinowi, to szczególnie ważne w przypadku państw graniczących z Rosją, takich jak Estonia, Finlandia, Łotwa, Polska czy Rumunia - dodał.

Estoński minister zapewnił, że jego kraj jest w stałym kontakcie z Polską i innymi państwami regionu, które również są narażone na rosyjskie prowokacje. Wspólne działania i jasne sygnały mają odstraszyć Moskwę od dalszych prób testowania granic NATO.