Prezydent George W. Bush i Republikanie w tyle. Demokraci przejęli z rąk Partii Republikańskiej większość w Izbie Reprezentantów Kongresu USA. Waży się jeszcze sprawa większości w Senacie.

Tuż po zakończeniu głosowania rzecznik prezydenta USA zapewnił, że George W. Bush będzie współpracował z Demokratami w najważniejszych sprawach, jak Irak i wojna z terroryzmem. Demokraci zdobyli co najmniej 15 dodatkowych mandatów, potrzebnych do przejęcia kontroli w Izbie. Od 12 lat większość tam mieli Republikanie:

W Senacie nadal trwa obliczanie głosów w kilku stanach

kluczowych dla ostatecznego podziału miejsc. Do zdobycia

większości Demokraci tam muszą zdobyć minimum 2 dodatkowe miejsca. Wiadomo już, że demokratyczna senator Hillary Clinton, żona byłego prezydenta USA, wygrała w stanie Nowy Jork. Jej zwycięstwo może stać się ważnym etapem na drodze do Białego Domu, tym razem jako głowy państwa.

W Pensylwanii przegrał wybory republikański senator Rick Santorum. Pokonał go Bob Casey, syn nie żyjącego byłego gubernatora tego stanu. Santorum sponsorował m.in. ustawę o zniesieniu wiz dla Polaków. Zmiana w Kongresie komentowana jest jako polityczne trzęsienie ziemi w Waszyngtonie. Wobec opanowania co najmniej jednej izby Kongresu przez partię opozycyjną, prezydent Bush będzie musiał iść z nią na kompromisy. Od Izby Reprezentantów zależy zwłaszcza

budżet państwa.

W Waszyngtonie idzie nowe... Jak bardzo nowe?

Zwycięstwo Demokratów w amerykańskich wyborach wcale nie zlikwiduje problemów na linii Stany Zjednoczone-Unia Europejska - ostrzega dziś "International Herald Tribune". Gazeta przytacza ostrzeżenia analityków że polityka Demokratów w różnych kwestiach - od handlu po sytuację na Bliskim Wschodzie - może doprowadzić do wzrostu napięcia w i tak niełatwych relacjach. Jedyną sferą, w której zwycięstwo Demokratów mogłoby skłaniać Unię Europejską do większego optymizmu, jest - zdaniem dziennika - ochrona środowiska.

Prezydent Bush nadal będzie realizował swoją politykę, ale Demokraci będą mogli uprzykrzać mu życie nie tylko przez swój wpływ na budżet, ale także przez możliwość powoływania komisji, które przyjrzą się dokładniej pewnym aspektom polityki ostatnich 6 lat. Co więcej, naciski na zmiany w sprawie Iraku będą płynąć także z szeregów umiarkowanych Republikanów, którzy nie chcą, by za dwa lata, do strat w Kongresie dołączyła także porażka w wyścigu o Biały Dom. Nie wszyscy wierzą, że Bush jest jeszcze zdolny do działań ponad podziałami, jak kiedyś to udowodnił jako gubernator Teksasu.