Kształtowanie politycznego krajobrazu Ameryki, czyli wybory do Kongresu. Partia Demokratyczna stoi przed szansą odzyskania kontroli nad Izbą Reprezentantów i – być może – Senatu. Wielu wyborców nie kryje swojego rozczarowania Republikanami.

Myślę że ludzie mają dosyć rosnących wydatków, wojny w Iraku i problemów z opieką zdrowotną. Jest wiele kwestii, w których Republikanie się nie popisali i nie zrobili nic dobrego - mówi jeden z głosujących.

Ostatnie lokale wyborcze zostaną zamknięte w środę o godz. 6 rano czasu polskiego.

Aby, po raz pierwszy od 1994 r., odzyskać przewagę nad Republikanami w liczącej 435 deputowanych Izbie Reprezentantów, Demokraci muszą zdobyć co najmniej 15 mandatów więcej niż teraz (obecnie mają 202 mandaty a Republikanie – 232, 1 deputowany jest niezależny. Do obsadzenia jest cały skład Izby, wybierany na 2-letnią kadencję. Ocenia się, że Republikanie największe straty mogą ponieść w stanach Connecticut, Indiana, Ohio, Pensylwania i Nowy Jork. Demokraci mają również duże szanse na zwycięstwo w stanach Zachodu - Arizonie, Kolorado i Nowym Meksyku.

W 100-osobowym Senacie Demokraci muszą zyskać co najmniej dodatkowych 6 miejsc (obecnie mają ich 44 a Republikanie - 55), by odzyskać przewagę w tej izbie utraconą w 2002 r. Kadencja senatora trwa 6 lat; co 2 lata wybierana jest 1/3 składu tej izby. Senatorzy wybierani będą w okręgach jednomandatowych w 33 stanach. Ocenia się, że najbardziej zacięte pojedynki odbędą się w stanach Missouri, Montana, Wirginia, Tennessee i Rhode Island.

Demokraci mogą liczyć na głosy zdecydowanej większości weteranów wojny w Iraku oraz na niezadowolonych z polityki prezydenta Busha zwykłych Amerykanów, których - jeśli wierzyć sondażom - także jest większość. W stanie Illinois kandyduje do Izby Reprezentantów Tammy Duckworth, która straciła w Iraku obie nogi. Ma duże szanse zwycięstwa w starciu z Republikaninem Henrym Hyde.