Narada w sprawie Afganistanu, którą odbył w środę prezydent Barack Obama ze swym zespołem ds. polityki bezpieczeństwa, nie przyniosła rozstrzygnięcia sporu w rządzie co do strategii prowadzenia wojny. Obama spotkał się z wiceprezydentem Joe Bidenem, ministrem obrony Robertem Gatesem, sekretarz stanu Hillary Clinton, przewodniczącym Kolegium Szefów Sztabów, admirałem Mike'iem Mullenem i szefem Centralnego Dowództwa armii, generałem Davidem Petraeusem.

Za pośrednictwem łącz satelitarnych w naradzie wziął udział również dowódca sił USA i NATO w Afganistanie, generał Stanley McChrystal.

Trzygodzinna narada potwierdziła rozbieżności co do dalszej strategii. Wojskowi, z generałem McChrystalem na czele, domagają się przysłania do Afganistanu dalszych posiłków - dodatkowych 40 tysięcy żołnierzy ponad limit wyznaczony na razie przez Obamę, który nakazał zwiększenie wojsk do 68 tysięcy do końca roku.

Sprzeciwia się temu jednak wiceprezydent Joe Biden. Jego zdaniem, wystarczą mniejsze siły, które powinny się skupić na walce z Al-Kaidą i trzymać w szachu talibów. Robert Gates, który popierał dotąd eskalację wojny, teraz się waha. Uważa się, że jego zdanie może przeważyć, gdyż jako szef Pentagonu - pozostawiony na stanowisku po prezydenturze George'a W.Busha - ma opinię ponadpartyjnego polityka.

Przeciw eskalacji wojny są demokraci w Kongresie, którzy obawiają się powtórki z wojny w Wietnamie, gdzie dowódcy armii wymusili stopniowe zwiększanie liczby wojsk, co nie przyniosło rezultatu. Demokratyczny przewodniczący Komisji Sił Zbrojnych w Senacie Carl Levin, powiedział, że zanim zdecyduje się o wysłaniu dodatkowych sił, należy szybciej wyszkolić odpowiednio rządową armię afgańską, która powinna stopniowo wziąć na siebie ciężar walk z talibami.

Obama - jak podkreślają komentatorzy - znalazł się w niesłychanie trudnej sytuacji, gdyż jeśli zechce kontynuować wojnę zgodnie z życzeniami generałów, będzie coraz bardziej zdany na poparcie republikanów. A ci ostatni - jak senator John McCain, rywal Obamy w wyścigu do Białego Domu w ubiegłym roku - poparli jego koncepcję przerzucania sił z Iraku do Afganistanu, zapowiedzianą jeszcze w kampanii wyborczej i realizowaną od początku objęcia władzy w styczniu. Od tego czasu jednak sytuacja w Afganistanie się pogorszyła - wzrosły straty USA i sił NATO, co wzmacnia argumenty zwolenników ograniczenia zaangażowania militarnego USA lub nawet wycofania wojsk.

Biały Dom ogłosił, że środowa narada była pierwszą z planowanych trzech na temat Afganistanu i decyzja co do liczby wojsk będzie podjęta za kilka tygodni.