Już tydzień trwa izraelska operacja przeciwko terrorystom z Hezbollahu w Libanie. Po nalotach i bombardowaniach, do akcji wkroczyły jednostki specjalne. Jerozolima zapowiada ofensywę aż do skutku.

Premier Izraela Ehud Olmert oświadczył, że ataki na Liban będą trwały do momentu, gdy zostaną uwolnieni uprowadzeni izraelscy żołnierze, a Izraelczykom nie będą juz zagrażały rakiety Hezbollahu. Dziś mija tydzien od momentu, kiedy terroryści porwali z libańsko-izraelskiego pogranicza dwóch żołnierzy.

Do bezpośrednich starć armii z ekstremistami Hezbollahu doszło na pograniczu libańsko-izraelskim. Nasilają się też walki na drugim froncie, na terenach palestyńskich. Po nocnych starciach i nalotach izraelskie buldożery wjechały do Nablusu i zrównały z ziemią dwa budynki używane przez palestyński rząd na czele z Hamasem. Z kolei w eksplozji samochodu-pułapki niedaleko Tel Awiwu nikomu nic się nie stało.

Rano siły lądowe weszły do południowego Libanu, niszcząc kolejne bazy Hezbollahu. Rzecznik armii w Jerozolimie podkreślił, że to ograniczone uderzenia – niewielkie oddziały komandosów przy wsparciu czołgów i lotnictwa atakują ekstremistów i po wykonaniu zadania wycofują się do Izraela. Jerozolima nie wyklucza jednak bardziej zmasowanej lądowej ofensywy.

USA dają Izraelowi zielone światło i jeszcze tydzień na operację przeciwko Hezbollahowi. Tak przynajmniej twierdzą brytyjskie, europejskie i izraelskie źródła, które cytuje dziś londyński dziennik „The Guardian”. Izrael ma tydzień, by zniszczyć a przynajmniej mocno nadwyrężyć Hezbollah, potem Waszyngton przyłączy się do międzynarodowych apeli o zawieszenie broni. Oficjalnie Biały Dom zaprzecza - rzecznik Białego Domu Tony Snow wprost określa te doniesienia mianem "insynuacji".

George Bush pogroził też palcem Syrii, oskarżając ten wspierający Hezbollah kraj o próbę ponownego wejścia do Libanu. Izraelski wicepremier Szimon Peres w wywiadzie dla BBC zapewnił jednak, że Izrael nie zamierza atakować Syrii czy Iranu. Francja proponuje przyjęcie przez ONZ rezolucji, wzywającej do trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie, uwolnienia porwanych izraelskich żołnierzy i rozwiązania ugrupowań paramilitarnych w Libanie. Na razie dyplomacja jednak nie przynosi żadnych efektów.