Cmentarz żołnierzy AK w Surkontach jest dewastowany przez służby mińskiego reżimu - poinformował w czwartek rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Jak podkreślił, "reżim zapłaci za te akty barbarzyństwa".

Cmentarz żołnierzy AK w Surkontach jest dewastowany przez służby mińskiego reżimu. Mylą się bardzo ci, co myślą, że uda się wykorzenić ludzką pamięć o bohaterach. Reżim zapłaci za te barbarzyństwa - napisał na Twitterze Jasina.

Barbarzyńcy A. Łukaszenki zniszczyli kolejny polski cmentarz na Białorusi. Zrównano z ziemią nekropolię żołnierzy AK, którzy zginęli w walce z sowietami w 1944 roku w Surkontach. Polegli odzyskają godne upamiętnienie - to kwestia czasu. Winni poniosą konsekwencje. Chwała Bohaterom! - napisał na Twitterze Dworczyk.

O tym, że do takiej rozbiórki dochodzi przy użyciu ciężkiego sprzętu, napisał białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan.

Informacje o tym zdarzeniu przekazał też w czwartek portal Glos znad Niemna. Według uzyskanych przez nas informacji, dewastacja cmentarza przypomina zakrojoną na szeroką skalę operację specjalną. Drogi do miejsca, w którym odbywa się akt barbarzyństwa są blokowane przez milicję. A oburzeni miejscowi mieszkańcy, próbujący zarejestrować popełnianą zbrodnię są straszeni więzieniem. To jest też powód dla którego jak dotąd nie udało się zrobić zdjęcia tego dziejącego się niewyobrażalnego dla XXI wielu bestialstwa - czytamy na portalu.

Wojskowy cmentarz w Surkontach to miejsce, gdzie pochówek znalazło 35 żołnierzy AK i ich dowódca, podpułkownik Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz". To właśnie on kierował oddziałem AK, który 21 sierpnia 1944 r. stawił czoła 32. pułkowi wojsk wewnętrznych NKWD.

Mińsk niszczy polskie miejsca pamięci

W końcu lipca portal Glos znad Niemna informował, że władze białoruskie zburzyły pomnik na zbiorowym grobie żołnierzy Armii Krajowej w Stryjówce w obwodzie grodzieńskim.

Wcześniej w Mikuliszkach w obwodzie grodzieńskim zrównana z ziemią została kwatera żołnierzy AK, poległych w 1944 r.; nie pozostał żaden z 22 krzyży postawionych w tym miejscu pamięci. Po reakcji polskiego MSZ, które nazwało to działanie "aktem bestialstwa", podważającym wzajemne zobowiązania w zakresie ochrony miejsc pamięci, białoruski resort dyplomacji odpowiedział, że w danym miejscu nie ma "zarejestrowanych miejsc pochówku". W związku z tą sytuacją do MSZ wezwano chargé d’affaires Białorusi, któremu przekazano ostry protest w związku ze zniszczeniem cmentarza w Mikuliszkach.

Białoruskie media niezależne informowały również o przypadkach zniszczenia innych polskich miejsc upamiętnienia.