Nowa gigantyczna afera we francuskim MSW - po krwawym ataku islamskiego terrorysty w gmachu paryskiej prefektury policji. Odkryto dokument, który dowodzi, ze szefowa sprawcy zamachu, który pracował w prefekturze jako informatyk, już od ponad czterech lat wiedziała, że był on islamskim ekstremistą.

Francuskie media ujawniły, że już ponad cztery lata temu funkcjonariusze biura służb specjalnych prefektury policji - gdzie pracował właśnie sprawca czwartkowego ataku - poinformowali szefową, że ten ostatni wychwalał krwawy zamach islamskich terrorystów na redakcje tygodnika "Charlie Hebdo". Szefowa nic jednak w tej sprawie nie zrobiła.

Media alarmują, że problem jest dużo szerszy. Według raportu parlamentarnego sprzed kilku miesięcy, który został zignorowany przez prezydenta Emmanuela Macrona i rząd, wśród ponad 40 tysięcy osób zatrudnianych przez paryska prefekture policji, znajduje się co najmniej 15 islamskich ekstremistów. Co najmniej 30-stu innych muzułmańskich radykałów to policjanci pracujący w rożnych francuskich miastach.

Podjęliśmy działania, których celem jest zwiększenie skuteczności wykrywania oznak radykalizacji w policji - poinformował już w sobotę premier Edouard Philippe w magazynie "Le Journal du Dimanche" po czwartkowym zabiciu czterech pracowników paryskiej prefektury przez 45-letniego Mickaela Harpona.

"Wykrywanie wewnętrznych zagrożeń jest naszym najwyższym priorytetem. Żaden sygnał radykalizacji nie powinien być ignorowany" - podkreślił szef francuskiego rządu.

Edouard Philippe powiedział, że ma pełne zaufanie do ministra spraw wewnętrznych Christophe'a Castanera, którego dymisji po czwartkowym ataku domaga się opozycja.

Zapowiedział jednak inspekcje w paryskiej prefekturze policji oraz w służbach odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem.

Wielu obserwatorów podkreśla, że informacje ujawnione przez prokuraturę oraz francuskie media sugerują, że sprawca czwartkowego ataku mógł być "wtyczką" Państwa Islamskiego w biurze służb specjalnych paryskiej prefektury policji. Pracował on tam od 16 lat jako informatyk. Miał dostęp do tajnych informacji dotyczących planowanych działań przeciwko islamskim ekstremistom we Francji. Mógł więc przekazywać je muzułmańskim organizacjom terrorystycznym.

Osoby z bliskiego otoczenia nożownika zeznały, że sprawca ataku przeszedł na islam już osiem lat temu i w prywatnych rozmowach wychwalał serię zamachów terrorystycznych w Europie. Prokuratura potwierdziła wcześniejsze doniesienia mediów, że 45-letni Michael Harpon - bo tak nazywał się terrorysta pochodzący z Martyniki - od pewnego czasu odmawiał podawania ręki kobietom, z którymi pracował. W dni wolne od pracy zaczął ubierać się w tradycyjne islamskie stroje. Tuż przed czwartkowym atakiem wysłał do żony SMS-a, w którym napisał: "Allach jest wielki!". Jego małżonka odpowiedziała mu SMS-em: "Tylko Allach może sądzić twoje czyny! Pozostań wierny Koranowi!".

Według szefa francuskiej prokuratury antyterrorystycznej Jean-Francois Ricarda sam czwartkowy atak w gmachu paryskiej prefektury policji trwał około siedmiu minut i był wyjątkowo brutalny. Uzbrojony w dwa noże Harpon poderżnął jednemu z funkcjonariuszy gardło, próbował tez podciąć gardło funkcjonariuszce, którą zaatakował na schodach prefektury. Trzem innym policjantom zadał liczne rany kłute, które doprowadziły do ich śmierci. Napastnik ostatecznie został zastrzelony.

Liderzy opozycji żądają powołania parlamentarnej komisji śledczej, by wyjaśnić, jak to się stało, że islamski ekstremista mógł pracować we francuskich specsłużbach i mieć dostęp do tajnych dokumentów. Chcą ustalić, kto ponosi za to odpowiedzialność. Tym bardziej, że Michael Harpon wychwalał islamskie zamachy terrorystyczne również w rozmowach z kolegami ze służb specjalnych, którzy na to nie zareagowali i nie przekazali tej informacji zwierzchnikom.

Komentatorzy podkreślają, że chodzi o skandal bez precedensu i wyrażają obawę, że we francuskich służbach specjalnych, policji, żandarmerii i wojsku generalnie nie ma wystarczających kontroli, które przeciwdziałałyby infiltracji tych służb przez islamskich ekstremistów.

Media informują również, że problem jest znacznie szerszy i dotyczy nie tylko Paryża. Według raportu parlamentarnego sprzed kilku miesięcy, wśród ponad 40 tys. osób zatrudnianych przez paryską prefekturę policji, znajduje się co najmniej 15 islamskich ekstremistów i co najmniej 30 innych muzułmańskich radykałów, którzy pracują w różnych francuskich miastach.

Agencja EFE zauważa, że od 2015 roku z francuskiej policji ze względu na podejrzenia o radykalizację usunięto około 20 osób, ale w przypadku Harpona nie było takich przypuszczeń. Po czwartkowym ataku premier Edouard Philippe zapowiedział inspekcje w paryskiej prefekturze policji oraz w służbach odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem.

Zagrożenie terroryzmem wciąż wysokie

Minister spraw wewnętrznych Francji Christophe Castaner oświadczył w poniedziałek, że zagrożenie terroryzmem wciąż jest w kraju wysokie lub bardzo wysokie. Dodał, że od początku roku we Francji udaremniono trzy zamachy terrorystyczne.

Szef MSW wypowiadał się w radiu France Inter, komentując czwartkowy atak w paryskiej prefekturze, gdzie jej funkcjonariusz zamordował nożem czworo innych pracowników. Mężczyzna został zastrzelony przez innego policjanta.

Po zdarzeniu opozycja domaga się dymisji Castanera. Ten jednak w poniedziałek ponownie podkreślił, że nie ma w planach rezygnacji z urzędu, choć przyznał, że nie wykorzystano okazji, by zapobiec ubiegłotygodniowemu atakowi.

Castaner poinformował też, że od 2003 roku francuska policja zapobiegła w sumie 59 atakom terrorystycznym, w tym trzem w roku bieżącym.

Sprawcą ataku w prefekturze był 45-letni Mickael Harpon. Mężczyzna urodził się na francuskiej wyspie Martynika i od 2003 roku pracował w dyrekcji wywiadu prefektury policji DRPP. Przed ok. 10 laty przeszedł na islam. Śledztwo ujawniło już oznaki "utajonej radykalizacji" tego nożownika oraz "kontakty między napastnikiem a kilkoma osobami, które prawdopodobnie należą do islamistycznego ruchu salafitów".

Castaner informował, że śledczy obecnie weryfikują, czy napastnik miał wspólników lub czy należał do jakiejś organizacji. Minister podkreślił jednocześnie, że na razie nic na to nie wskazuje.