Z powodu gwałtownych burz i huraganów, które w czwartek nawiedziły Korsykę, zginęło co najmniej sześć osób, a 20 zostało rannych – poinformował minister spraw wewnętrznych Francji Gerard Darmanin.

Huraganowe wiatry w Marignana w południowej części Korsyki osiągnęły prędkość 224 km na godzinę oraz 197 km/h - w Calvi i 184 km/h - na wyspie Ile-Rousse.

Mieszkańcy Korsyki i turyści określili burze i huragany jako "apokaliptyczne" i "piekielne".

Aktualny bilans mówi o 6 ofiarach śmiertelnych. Wśród nich jest 13-letnia dziewczynka.

"Zjedliśmy śniadanie około godz. 7.30; za pięć minut było piekło. Poczuliśmy wielki prąd gorącego powietrza i wiatry, które wirowały we wszystkich kierunkach" - powiedzieli w rozmowie z agencją AFP Amanda i Jonathan Aguera z Vaucluse, przebywające na Korsyce z dwójką dzieci.

"Nagle zobaczyliśmy ogromną mgłę na morzu, w ciągu trzech sekund wiatr się zmienił (...). Podmuchy były tak silne, że trudno było zamknąć okna" - opowiada Marie Leveque, która przyjechała na wyspę na wakacje z mężem i pięciorgiem dzieci.

Bilans ofiar pozostaje prowizoryczny, ponieważ nie wiemy, ile łodzi wypłynęło w morze i wywróciło się - poinformował w czwartek wieczorem przewodniczący rady wykonawczej Korsyki Gilles Simeoni.

Francuscy meteorolodzy znaleźli się tymczasem pod obstrzałem francuskich mediów, bo nie ostrzegli mieszkańców Korsyki, że nadchodzi gigantyczna fala burz i huraganów.

Alarm został ogłoszony dopiero po rozpoczęciu się wichur i wiele osób nie zdążył się schronić.

Potwierdza to Paweł Basta, lekarz ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, który spędza urlop na Korsyce.

"Anomalia, której nikt się nie spodziewał. Nie było żadnych alertów" - powiedział w rozmowie z RMF24. Według jego słów, wichura trwała zaledwie kilkanaście minut i przypominała te spotykane w Ameryce Środkowej.

"Osoby, które wybrały się na słynną trasę GR20 w górach korsykańskich, były w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Dostałem telefon od dwóch przyjaciół, że czegoś takiego w życiu nie przeżyli i cieszą się, że wciąż żyją" - powiedział nam ekspert portalu twojezdrowie.rmf24.pl.

Premier Francji Elisabeth Borne powołała komórkę kryzysową, koordynująca akcję ratowniczą; jej pracami kieruje Emmanuel Macron, przebywający w letniej rezydencji prezydentów Francji Fort Bregancon, na Riwierze Francuskiej.