Media na Wyspach przewidują, że amerykański fiskus dobierze się do portfela brytyjskiej rodziny królewskiej. Chodzi o żonę księcia Harry'ego - Meghan Merkle, która ma obywatelstwo USA.

Nawet jeśli Meghan zostanie obywatelką Wielkiej Brytanii, wciąż będzie posiadać paszport Stanów Zjednoczonych i - wedle tamtejszego prawa - pozostanie zobowiązana do składania deklaracji podatkowych za Atlantykiem. 

Ponieważ od maja jest żoną księcia Harry'ego, jakiekolwiek pieniądze, które zarobią - lub otrzymają wspólnie - będą podlegać opodatkowaniu. Jeśli Meghan otrzyma od Harry'ego choćby funta, to będzie on musiał zostać zadeklarowany, a jego pochodzenie udokumentowane. W dodatku, gdyby następca brytyjskiego tronu i ojciec Harry'ego książę Karol, zechciał finansowo wesprzeć syna i synową, teoretycznie będzie musiał oddać do dyspozycji amerykańskiej skarbówki wyciągi z konta. 

Jak zauważają media, nigdy wcześniej rodzina królewska nie była narażona na taką inwigilację zagranicznego urzędu podatkowego.

Meghan, zanim została żoną księcia Harry'ego, zarabiała rocznie ponad 300 tys. funtów. Za każdy epizod w serialu "Suits", w którym wystąpiła, otrzymywała ok. 50 tysięcy. Tymczasem Harry - z tytułu swej pozycji na dworze oraz w spadku po swej tragicznie zmarłej matce Dianie - otrzymuje rocznie podobną kwotę. Płaci z niej podatek brytyjskiemu fiskusowi. W tym roku finansowym Meghan będzie musiała zadeklarować nawet pierścionek zaręczynowy. Wart był 70 tys. funtów, ale według amerykańskiego prawa to przedmiot podarowany jej przez obcokrajowca i podlegający opodatkowaniu. 

Amerykańscy urzędnicy skarbowi są o wiele bardziej agresywni od brytyjskich. Jeśli dać się ponieść wyobraźni, gdyby Harry kiedyś został królem (nie grozi mu to, bo jest szósty w kolejce do tronu), to wówczas teoretycznie amerykański fiskus mógłby wysunąć roszczenia wobec fortuny całej rodziny królewskiej. Ta kwota objęta jest tajemnicą i trudno ją obliczyć, ale według magazynu Forbes, zajmującego się możnymi tego świata, to ok. 88 miliardów dolarów. 

Stosunkowo do niedawna, bo do 1993 roku, brytyjska królowa Elżbieta II nie płaciła w ogóle podatków. Aż sama, na ochotnika, podjęła decyzję, że powinna wpłacać pieniądze do skarbu państwa, jeśli je na Wyspach zarabia. Jest także podatniczką VAT-u i corocznie brytyjska gospodarka korzysta na tym prawie dwa miliardy funtów. 

Warto też dodać, że rodzina królewska otrzymuje rocznie ze skarbu państwa prawie 300 milionów na utrzymanie pałaców i cele reprezentacyjne. Wysokość tej sumy ustala parlament, a wielu Brytyjczyków jest zdania, że podatnicy nie powinni wspierać rodziny, która -  jakby na to nie patrzeć - nie może narzekać na brak środków do życia.

(m)