"Mubarak musi odejść" - skandowali wczoraj po południu na nowojorskim Times Square uczestnicy wiecu. Demonstranci zwołali manifestację na znak solidarności z Egipcjanami żądającymi odejścia zdyskredytowanego prezydenta.

Setki ludzi zgromadziło się z flagami egipskimi i transparentami na Times Square i na pobliskich ulicach Manhattanu. Protestujący wzywali administrację Stanów Zjednoczonych do zaprzestania pomocy dla reżimu prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka. Większość demonstrantów domagała się natychmiastowego ustąpienia prezydenta. W ciągu jednego tygodnia zabił tylu ludzi. Tego już za wiele - oburzał się cytowany przez NBC Samirah Samef z Clifton, w New Jersey. Inni podkreślali, że 30 lat władzy, to wystarczająco długo.

Ronny z Kairu, który jest egipskim chrześcijaninem i nie chciał podać nazwiska w obawie przed represjami, jeszcze kilka dni temu myślał, że Mubarak musi odejść natychmiast i to bezwarunkowo. Teraz nawiedziły go wątpliwości. Jak sądzi, prezydent powinien zostać dopóki nie zostanie opanowany chaos, który zagraża egipskim chrześcijanom. Jego zdaniem jedyną siłą zdolną zapobiec anarchii jest obecnie armia. Dlatego wojsko powinno przejąć stery do czasu zwołania nowych wyborów - powiedział Ronny.

W metropolii nowojorskiej, do której zaliczane są też stany New Jersey i Connecticut, mieszka najliczniejsza w Stanach Zjednoczonych grupa osób pochodzenia egipskiego - ponad 60 tysięcy osób.