Ratownicy obniżają stężenie niebezpiecznych gazów w kopalni "Bobrek-Centrum" w Bytomiu. Nikomu nic się nie stało, ale z powodu wzrostu zagrożenia pożarowego wstrzymano wydobycie w jednej ścianie. Po południu ma zapaść decyzja, kiedy wydobycie będzie wznowione.

W zagrożonym rejonie ponad 770 m pod ziemią nie było ludzi, poza zastępami prowadzącymi tam prace profilaktyczne. Aby zlikwidować zagrożenia konieczne było rozpoczęcie akcji pożarowej. Bierze w niej udział pięć zastępów ratowniczych. Stężenia gazów udało się obniżyć, jednak w poniedziałek rano nie można było jeszcze wznowić wydobycia z wyłączonej z ruchu ściany.

Trwa uszczelnianie górotworu. Obecnie stężenia gazów są w normie. Jeżeli sytuacja pozostanie stabilna, po południu kopalniany zespół ds. zagrożeń powinien zdecydować o wznowieniu wydobycia - powiedział rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia, Zbigniew Madej.

Z wyłączonej z ruchu ściany pochodzi ok. 2 tys. ton węgla na dobę. Cała kopalnia wydobywa w tym czasie ok. 10 tys. ton.

Podobne zdarzenia określane są w górnictwie mianem pożarów endogenicznych. Zwykle w takich przypadkach przyczyną jest samozagrzanie węgla. Takie pożary przejawiają się najczęściej nie ogniem, ale wzrostem temperatury, wzrostem stężenia niebezpiecznych gazów i możliwym zadymieniem wyrobiska. Są następstwem procesu samozagrzewania węgla, wystawionego na zbyt długie działanie tlenu.

Niewykryte na czas pożary endogeniczne mogą być niebezpieczne, gdy górnicy znajdą się w atmosferze niezdatnej do oddychania.

Podobne pożary wykryto w czerwcu także w kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego: Wieczorek i Wujek w Katowicach. Także tam nikt nie ucierpiał.