Zabójca 14-letniej Eweliny ze wsi Służewo w Kujawsko-Pomorskiem był w pełni poczytalny w momencie popełnienia zbrodni - taką opinię wydali biegli psychiatrzy. Jacek U. od końca marca przebywał w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Jeszcze w tym miesiącu do sądu powinien trafić akt oskarżenia w tej sprawie.

Biegli psychiatrzy uznali, że Jacek U. nie wykazuje zaburzeń psychicznych, które uniemożliwiałyby postawienie go przed sądem. Jacek U. podczas przesłuchań przyznał się do uprowadzenia, gwałtu i zabójstwa Eweliny. Mężczyźnie może grozić dożywocie.

Do zabójstwa nastolatki doszło na początku grudniu ub. roku. Ewelina nie dotarła z domu do szkoły, choć do pokonania miała zaledwie kilkaset metrów. Porzucony rower dziewczynki znalazła na poboczu znajoma jej rodziny.

Ponieważ rower miał niewielkie uszkodzenia, policja początkowo przypuszczała, że dziewczynka padła ofiarą kolizji, a sprawca zabrał ją do lekarza. Po kilku dniach stało się jednak jasne, że ją uprowadzono.

Prowadząca śledztwo prokuratura ustaliła, że zabójca zaplanował swój czyn: celowo uderzył swoim autem dziewczynkę jadąca rowerem, a następnie wywiózł do lasu na terenie sąsiedniej gminy. Porywacz wykorzystał seksualnie nastolatkę i zamordował. Zwłoki, porzucone niedaleko lokalnej drogi wiodącej do lasu, znaleziono przypadkiem.

Policjanci wpadli na trop zabójcy dopiero po odnalezieniu szczątków Eweliny. Skojarzyli wówczas jej zaginięcie z nietypową sprawą rzekomego uprowadzenia, w tym samym dniu, Jacka U.

26-letni mężczyzna ze wsi Dobre koło Radziejowa nie powrócił z pracy w masarni na terenie gminy Dąbrowa Biskupia (w tym rejonie znaleziono zwłoki dziewczynki). Rodzina zgłosiła zaginięcie, a jeden z kolegów dostał SMS od zaginionego, że padł on rzekomo ofiarą porwania. Kilka dni później mężczyznę zatrzymano we Włocławku, gdy kręcił się w pobliżu swojego spalonego samochodu. Jacek U. twierdził, że był uprowadzony, wożony kilka dni przez nieznanych mężczyzn w bagażniku auta, a następnie zmuszony do podpalenia swego samochodu. Zachowywał się jednak tak nietypowo, że trafił na oddział psychiatryczny szpitala, skąd odebrała go rodzina.