Czy za fałszywymi zamachami bombowymi w Warszawie stały służby specjalne? Speckomisja sprawdza, jaki wpływ na przebieg kampanii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego miały wydarzenia z października 2005 roku.

Na dwa dni przed drugą turą wyborów prezydenckich ogłoszono największy w historii stolicy alarm bombowy. Na Dworcu Centralnym i w metrze ktoś rozłożył 15 atrap ładunków wybuchowych. Na kilka godzin został sparaliżowany ruch w Warszawie. W akcję policji osobiście włączył się prezydent miasta Lech Kaczyński i wyznaczył nagrodę - 100 tys. złotych - dla tych, którzy pomogą ująć sprawców.

Warszawskimi alarmami posłowie ze speckomisji postanowili się zająć, bo nie tylko w sejmowych kuluarach huczało od spekulacji. Posłowie z ucha do ucha przekazywali sobie refleksje na temat dziwnych zbiegów okoliczności, czyli zbieżności kampanii wyborczej, groźby zamachów terrorystycznych i nadmiernego eksponowania ówczesnego prezydenta stolicy – jako wybawiciela mieszkańców Warszawy. Posłuchaj relacji reporterki RMF Agnieszki Burzyńskiej:

Policji do dziś nie udało się ustalić, kto podłożył atrapy ładunków, choć kamera przemysłowa w centrum miasta zarejestrowała jednego z podejrzanych. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura warszawska.