Prokuratura potwierdza, że czwartkowa tragedia w okolicach Brzegu to był nieszczęśliwy wypadek. Dwóch 19-latków wypadło z pociągu, jadącego na Przystanek Woodstock. Jeden z nich zmarł w szpitalu, drugi jest ciężko ranny.

Do tragedii doszło kilka kilometrów za Brzegiem, gdzie przez drzwi wypadli na kamienisty nasyp kolejowy na łuku drogi. Według naszych ustaleń, ok. 10-15 osób przebywało w przedsionku, śpiewali. W pewnej chwili ktoś rzucił hasło: tańczmy pogo. Podczas tańca otworzyły się drzwi i chłopcy wypadli - powiedział rzecznik brzeskiej policji Mirosław Dziadek.

Prawdopodobnie uczestnicy zajścia byli pod wpływem alkoholu. Wiadomo, że w przedsionku pito piwo. Badanie rannego 19-latka wskazało wynik 2,6 promila. Przeprowadzona w piątek sekcja zwłok zmarłego wskaże, czy on również pił alkohol. Cztery zatrzymane w celu złożenia wyjaśnień osoby - bezpośrednich świadków zdarzenia - w piątek zwolniono.

Jak podkreśliła prokurator Danuta Kawełko z Prokuratury Rejonowej w Brzegu, śledztwo w tej sprawie jest dopiero na początkowym etapie. Trwają przesłuchania świadków, policyjni specjaliści zabezpieczyli też ślady, zbierając m.in. odciski palców w przedsionku, gdzie bawiła się młodzież. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Barbary Zielińskiej: