Radiowóz wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle, miał włączone sygnały świetlne - to wstępne ustalenia w sprawie wczorajszego wypadku w Wiślince pod Gdańskiem. Wracający z interwencji policjanci zderzyli się z ciężarówką. Rannych zostało troje funkcjonariuszy, zatrzymany przez nich pijany awanturnik i kierowca drugiego auta. Dwie policjantki były w ciężkim stanie.

Śledczy nie chcą na razie mówić, kto mógł spowodować wypadek. Jest za wcześnie, by to oceniać, znamy tylko wstępne okoliczności zdarzenia - mówi Teresa Rutkowska, szefowa prokuratury w Pruszczu Gdańskim. Właśnie ta prokuratura zacznie dziś śledztwo w tej sprawie. Jak dodała, potrzebne będą opinie biegłych. Choćby po to, by ustalić, z jaką prędkością jechały oba jazdy. Dopiero po ich otrzymaniu śledczy będą mogli powiedzieć więcej o przyczynach wypadku.  

Z materiałów, które już mają śledczy, nie wynika jednak wprost, by radiowóz jechał także z włączonym sygnałem dźwiękowym. Tak wstępnie informowała wczoraj policja, jeszcze gdy na miejscu trwała akcja służb. To na pewno będzie jedną z kwestii, które trzeba będzie ustalić w śledztwie. Podobnie jak to, jaką widoczność miał kierowca ciężarówki. Do badań zabezpieczono już oczywiście kartę z tachografu i inne dokumenty.

Do wypadku doszło wczoraj po godz. 17. Policyjnym Fiatem Ducato przewożony był Krzysztof S, który miał trafić do Izby Wytrzeźwień. Policja zabrała go prosto z domu. Wcześniej dostała wezwanie, że mężczyzna jest agresywny wobec żony. Na interwencję pojechała dzielnicowa z 12-letnim stażem pracy oraz policjant i policjantka z referatu interwencyjnego. Oboje służą w policji od 3 lat.

Ze szpitala wyszedł już policjant, który kierował radiowozem. Życiu reszty rannych nic nie grozi.

(mpw)