Mężczyzna, który w nocy z niedzieli na poniedziałek, zgłosił się do jednego z wrocławskich szpitali, nie jest zarażony wirusem Ebola. Polak wrócił z Sierra Leone, gdzie pracował na zlecenie brytyjskiej firmy. Skarżył się na gorączkę i ból mięśni.

Mężczyzna trafił do izolatki. Została tam również umieszczona jego siostra. Kobieta wróciła już do domu. Z kolei jej brat został przeniesiony na zwykły oddział zakaźny.

W ostatni piątek pojawiły się doniesienia o podejrzeniu zakażenia wirusem ebola u mężczyzny, który zgłosił się do Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Pacjent kilka tygodni przebywał w Afryce. Po dokładnych badaniach rozpoznano u niego malarię.

Przy okazji tej sprawy doszło do informacyjnej wpadki. Ogłoszono, że mężczyzna może być zakażony. Sytuacja była przesadzona - tłumaczył potem Dariusz Cichy, szef pomorskiego sanepidu. Jak wyjaśniał, alarm związany z podejrzeniem zakażenia wirusem Ebola wszczęto z ostrożności, ze względu na sytuację na świecie.

Po wizycie chorego mężczyzny w Uniwersyteckim Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni wprowadzono czasowo zakaz przyjmowania pacjentów i odwiedzin chorych. Oba zakazy zostały odwołane po kilku godzinach.

(ug)