Kolejny skandal w bydgoskim SLD. Coraz głośniej mówi się o rozliczeniu szefowej bydgoskiego Sojuszu za klęskę lewicowego kandydata do fotela prezydenta. Najgłośniej owego rozliczenia domagał się poseł Grzegorz Gruszka. Teraz z kolei on stał się celem ataku...

Dzisiejsza prasa donosi o, delikatnie mówiąc, "nieobyczajnym" zachowaniu Gruszki w Katowicach 14 września. 41-letni poseł pojawił się w night clubie hotelu "Katowice" późnym wieczorem i w wulgarny sposób domagał się seksu od kelnerki i barmanki. Donos na posła napisała była radna SLD z Bydgoszczy, która postanowiła poinformować o wszystkim premiera.

W czasie wyborów poseł Gruszka otwarcie krytykował szefową bydgoskiego SLD, a po głosowaniu obarczał ją winą za klęskę lewicowego kandydata na prezydenta. Dziś poseł nie mówi otwarcie, komu zależy na skompromitowaniu jego osoby, twierdzi za to, że wszystkie opowieści o nim to kłamstwa: Trwa na pewno walka wyborcza i różne chwyty są dozwolone. Ja nie chcę tego tłumaczyć, że to są jakieś rozgrywki, chociaż może jest taki podtekst - twierdzi Gruszka.

Szefowa bydgoskiego SLD dziś milczy. Panią poseł czeka jednak miejska konferencja partyjna, która zajmie się oceną niedawnych wyborów. Nie będzie to zapewne dla niej łatwa przeprawa.

Gruszka kontra bydgoski SLD to kolejny konflikt, który dzieli kujawsko-pomorski Sojusz. Przypomnijmy, że awantury zaczęły się od radnej Zuzanny Dziży, która oskarżyła innego działacza o pobicie w siedzibie partii. Policja prowadzi śledztwo, a wojewódzki sąd partyjny usunął Dziżę z Sojuszu i skreślił z listy kandydatów do nowej rady miejskiej.

Burzę wywołał też odchodzący prezydent Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz, który mimo wezwań mediów i konkurentów nie ujawnił podczas kampanii swego majątku. Okazało się, że prezydent miał co najmniej 4 domy. Urząd skarbowy zapowiedział sprawdzenie dochodów i wydatków byłego prezydenta.

17:40