Marszałek Sejmu nie wprowadzi do porządku obrad wniosku Platformy Obywatelskiej o powołanie komisji śledczej do wyjaśnienia afery gruntowej. Ludwik Dorn zapowiedział to, choć jeszcze wniosek PO formalnie do niego nie wpłynął.

Nie ma żadnych powodów, aby to robić, oznaczałoby to sparaliżowanie prowadzonej przez ten rząd walki z korupcją także we własnym zapleczu politycznym i parlamentarnym. Nie widzę powodu, aby pozwolić opozycji paraliżować wysiłki rządu - stwierdził Dorn na konferencji prasowej. Co oznacza stanowisko marszałka? Posłuchaj relacji reportera RMF FM Przemysława Marca:

Wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej wkrótce zostanie złożony. Platforma Obywatelska zebrała już podpisy pod pomysłem powołania komisji. Wstrzymywała się jednak ze złożeniem wniosku, bo liczyła, że ktoś ją ubiegnie.

Dlaczego PO nie chciała tego zrobić sama? Ponieważ marzyła o tym, że wniosek o powołanie komisji złoży całe Prezydium Sejmu, idyllicznie zakładając, że wszyscy zgodnie udowodnią w ten sposób, jak bardzo zależy im na rozplątaniu tego aferalnego węzła gordyjskiego.

My w Polsce musimy dowiedzieć się możliwie szybko, kto w tej sprawie miesza, kto kłamie - powiedział lider PO. Wiara Donalda Tuska, że akurat w tej sprawie zapanuje w Sejmie zgoda, okazała się płonna. Ludwik Dorn powiedział wicemarszałkom, że PiS, a zatem całe Prezydium, pod wnioskiem się nie podpisze. Platforma złoży go więc samotnie.

Działania CBA doprowadziły do zatrzymania i aresztowania dwóch osób - Piotra R. i Andrzeja K. Mieli oni powoływać się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, pozwalające na odrolnienie - za łapówkę - działki na Mazurach (dokumenty dotyczące tej ziemi - jak ujawnił szef CBA Mariusz Kamiński - były przygotowane przez CBA i obarczone wadami prawnymi). Zatrzymani mieli też mówić, że konieczna będzie łapówka dla Leppera.

W poniedziałek, 9 lipca, w związku z tą sprawą Lepper został odwołany ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa.