W Australii ogłoszono dzień żałoby, by uczcić pamięć ofiar sobotniego zamachu na indonezyjskiej wyspie Bali. Zginęło tam ok. 190 osób, w większości obcokrajowców, w tym wielu Australijczyków. Około 300 osób jest rannych. Azjatycka prasa potępia indonezyjski rząd, iż ignorował ostrzeżenia o zagrożeniu terroryzmem.

Filipiński dziennik „Star” pyta retorycznie: Kiedy wreszcie prezydent Megawati Sukarnoputri zacznie działać, dodając, że Indonezja staje się centrum światowego terroryzmu, gdyż władze boją się stawić czoła islamskim fundamentalistom.

W podobnym tonie pisze singapurski "Straits Times" zauważając, że zamachy na Bali muszą wreszcie uświadomić władzom Indonezji, a także innych państw, że cena bezczynności jest znacznie wyższa niż cena działania.

"South China Morning Post" krytykuje Indonezję, że nie włączyła się aktywniej w międzynarodową walkę z terroryzmem. Samozadowolenie przemieniło Azję w główny cel, teraz złudne poczucie bezpieczeństwa prysnęło, jak bańka mydlana.

W samej Indonezji, anglojęzyczny dziennik "Jakarta Post", w artykule zatytułowanym "Narodowa Tragedia" pisze, że można się było spodziewać czegoś takiego. Przypomina ostrzeżenia przed terrorystami płynące ze strony rządów Singapuru, Malezji, Filipin, Australii i Stanów Zjednoczonych, które rząd Indonezji zdawał się ignorować.

Władze kraju mogą teraz odczuć na własnej skórze skutki swojej indolencji. Z Bali, turystycznego raju, w panice wyjeżdżają obcokrajowcy. Dochody z turystyki zaczną gwałtownie spadać. TERRORYZM - PLAGA NASZYCH CZASÓW

WIELKIE I KRWAWE ZAMACHY

09:00