Jeszcze nie zakończyła się wojna, a już ważą się powojenne losy Iraku. Francja nie zgodzi się, żeby po zakończeniu "drugiej wojny w Zatoce Perskiej" Amerykanie i Brytyjczycy zarządzali Irakiem.

Prezydent Jacques Chirac zapowiedział na szczycie europejskim w Brukseli, że Paryż zawetuje projekt rezolucji ONZ w tej sprawie, który przygotowują Waszyngton i Londyn. Zdaniem Francji nowa rezolucja ONZ, która dawałby Amerykanom i Brytyjczykom prawo do zarządzania Irakiem, stanowiłaby w praktyce legalizację wojny. Tymczasem Paryż konsekwentnie utrzymuje, że wojna ta jest nielegalna. Prezydent jeszcze raz powtórzył to dzisiaj w Brukseli.

Wygląda na to, że – jak podkreśla wielu obserwatorów – Chirac chce do końca związać ręce Amerykanom i Brytyjczykom w ONZ-cie, nawet za cenę pogłębiającego się kryzysu w relacjach transatlantyckich i w Unii Europejskiej.

Co ciekawe jednak, coraz więcej francuskich komentatorów - i to tych, którzy bardzo się liczą - uważa, że Chirac posuwa się zdecydowanie za daleko. Coraz częściej słychać nad Sekwaną głosy, że francuski prezydent, który znalazł się na liście kandydatów do pokojowej nagrody Nobla, zaczął cierpieć na manię wielkości. Wiele osób uważa, że Chirac powinien zejść wreszcie na ziemię i przestać niszczyć fundamenty UE.

FOTO: Archiwum RMF

20:40