Posłowie zdecydują dziś, czy w związku z aferą starachowicką uchylić immunitet wiceszefowi MSWiA. Oczywiście jeśli wcześniej on sam się go nie zrzeknie. Przypomnijmy, za Zbigniewa Sobotkę ręczy spora grupa eseldowskich posłów. Kim jest więc wiceminister Sobotka?

Zbigniew Sobotka - jak mówią o nim niektórzy - to „partyjny beton, pupilek aparatu, sekretarz propagandy i wieczny zastępca”. Takie etykietki przylgnęły do niego już w latach 80. i nadal jakoś nie chcą się od Sobotki odkleić.

Do PZPR wstąpił w 1977 roku, bo chciał pomagać ludziom. Czasy komunizmu zawsze wspominał z nostalgią. Kiedyś nie było przetargów, liczyła się siła przebicia – mówił były pierwszy sekretarz partii w Hucie Warszawa podczas rozmowy z Pawłem Smoleńskim, po czym dodawał: dziś huta stawia na terenach, które ja załatwiłem.

Owa siła przebicia nie pozwoliła mu zginąć. Po 1989 roku granatową marynarkę i żółto-kremową koszulę twardogłowego i zamienił jak inni na stój pseudobiznesmena. Zmienił także zajęcie od tamtej pory właściwie zawsze był wiceministrem; urodzonym zastępcą - lojalnym i przydatnym.

W 1996 roku prasa oskarżyła go, iż wynosił akta sprawy Oleksego poza UOP i że to on był źródłem przecieku. Sobotka zaprzeczał. Podobnie jak dziś bronili go koledzy z Leszkiem Millerem na czele. Sobotka był jednym z najbardziej zaufanych ludzie premiera – wiernie wpatrzonym w zwierzchnia, a właściwie zwierzchników, bo z podobnym uwielbieniem spoglądał kiedyś na gen. Jaruzelskiego.

12:00