Mieszkanka miejscowości Wiewiórki na Warmii kilka dni temu zmarła na niezidentyfikowaną chorobę. Od tej pory wśród mieszkańców panuje strach i niepewność.

Początkowo myślano, że to wścieklizna, lecz badania ją wykluczyły. Kolejnych ze względu na koszty nie przeprowadzono. 40-letnią mieszkankę Wiewiórek pochowano nocą w dniu zgonu, przy zachowaniu nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa. Jej ciało i trumna były owinięte w hermetyczne, zaplombowane worki.

Mieszkańcy są oburzeni takim sposobem postępowania ze zmarłą i plotkują na temat tego, co się stało. - Żeby w nocy o godzinie 23 chować kogoś? No jak to tak można? Bydlaka do rana czekają, żeby zakopać, a nie człowieka - mówi mieszkanka Wiewiórek. - Niby epidemia była, czy coś. Jakaś zaraza. Ciało przywieźli i dziwnie w nocy pogrzeb był - opowiadają ze strachem w oczach inni.

Feliks Jaroński z olsztyńskiego sanepidu uspokaja i twierdzi: Tu nie ma żadnej możliwości, żeby ci ludzie czuli się zagrożeni. Powinni być spokojni i zająć się swoimi sprawami, które mają do załatwienia, a nie plotkować i robić panikę.