Mężczyzna, który zniszczył w nocy pomnik na Pawiaku i zdewastował okolice muzeum, symulował podczas policyjnego przesłuchania chorobę psychiczną - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Mariusz Piekarski. 31-letni Tomasz P. najbliższe 48 godzin spędzi w policyjnym areszcie.

Mężczyzna podejrzewany o zdewastowanie "Drzewa Pawiackiego" nie pochodzi z Warszawy; nie jest też tam zameldowany. Od pewnego czasu mieszkał jednak w okolicy Pawiaka. Jak ustalił nasz dziennikarz, policja dotarła do świadków, którzy znają 31-latka, i twierdzą, że już kilka razy odgrażał się że zniszczy pomnik przy byłym więzieniu.

Po zatrzymaniu mężczyzna twierdził, że jest chory psychicznie i że się leczy. Jednak policyjny psycholog wykluczył taką możliwość. Wiadomo, że Tomasz P. nie był pod wpływem środków odurzających ani alkoholu.

Mężczyźnie prawdopodobnie zostaną przedstawione zarzuty dotyczące zbezczeszczenia pamięci, jak również obrazy uczuć religijnych - przyznał rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinsp. Maciej Karczyński.

Policja ma pewność, że mężczyzna działał sam. Nic nie wskazuje, aby był członkiem jakiejś radykalnej organizacji.

W nocy 31-latek zniszczył część tabliczek z nazwiskami osób pomordowanych na "Pawiaku", znicze oraz wieńce i wiązanki kwiatów. Policja zatrzymała mężczyznę chwilę później. Próbował uciekać.

Do "Drzewa Pawiackiego" rodziny więźniów pomordowanych w latach 1939-45 przez Niemców mocowały tabliczki z ich nazwiskami. Wiąz usechł w 2004 r. Rok później został zastąpiony brązowym odlewem.