Po dwóch miesiącach od publikacji rząd musi pilnie poprawić własny projekt ustawy. Dopiero kilka dni temu urzędnicy odkryli, że uchwalone w pośpiechu w styczniu przepisy wymagają zmian, które powinny wejść w życie… za cztery tygodnie.

Ustawa o służbie zagranicznej, która miała według rządzących dostosować dyplomację do współczesnych warunków i wyzwań zamiast sukcesu okazała się potężną wpadką. W pracach nad nowymi przepisami widać bardzo wyraźnie, jak katastrofalne skutki dla stanowionego prawa ma omijanie procedur, pośpiech i ignorowanie ostrzeżeń.

Miało być tak pięknie...

Nową, kompleksową i wymagającą teraz pilnej naprawy regulację, dotyczącą organizacji służby zagranicznej rząd wniósł do Sejmu 13 stycznia. Co ciekawe, decyzją premiera projekt zwolniony był z rządowego obowiązku wcześniejszego opracowywania założeń, a w dokumentacji Rządowego Centrum Legislacji został utworzony 14 stycznia, a więc dzień po przesłaniu go do Sejmu.

Jako osoba odpowiedzialna za niego w tzw. OSR (Ocena Skutków Regulacji) wskazany był osobiście Minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau, opiekunem merytorycznym był zaś ubiegający się jednocześnie o funkcję RPO wiceminister Piotr Wawrzyk.

...i szybko

Sejm zajmował się kompletnie nowym modelem działania służby zagranicznej zaledwie dwa dni; pierwsze czytanie przeprowadzono 20 stycznia, drugie i trzecie - 21 stycznia. Składane na każdym etapie prac wnioski o odrzucenie ustawy w całości, jako nieprzygotowanej i procedowanej w niedopuszczalnym tempie - były odrzucane. Senat nie zgłosił do ustawy żadnych poprawek, uznając, że nie nadaje się do poprawienia. Sejm jednak stanowisko Senatu odrzucił i ustawę uchwalił - została opublikowana 15 marca, w życie wchodzi więc 16 czerwca.

Pilnie, czyli natychmiast!

W ostatni piątek rząd skierował do Sejmu projekt ustawy, zmieniającej przepisy uchwalone przez Sejm w styczniu. Po przeprowadzeniu całej procedury ustawodawczej i jej uchwaleniu, w okresie tzw. vacatio legis odkryto w niej szereg błędów i zaniedbań. Lista poprawek, których wniesienie do swojej własnej ustawy za konieczne uznaje MSZ, liczy sześć stron.

W piśmie przewodnim do przyznającego to projektu premier Morawiecki stwierdza, że jego uchwalenie jest pilne "z powodu konieczności wprowadzenia zaproponowanych zmian przed wejściem w życie ustawy nowelizowanej". To musi oznaczać uchwalenie ich przez Sejm i Senat oraz podpisanie przez prezydenta i opublikowanie w ciągu czterech tygodni.

O pilności sprawy najlepiej świadczy to, że na stronę Rządowego Centrum Legislacji dokument, z adnotacją o zwolnieniu z obowiązku opracowywania założeń na podstawie wykazu prac legislacyjnych rządu, został wprowadzony zaledwie dzień wcześniej, 13 maja. Wnioskodawcą jest MSZ, a osobą prowadzącą - wiceminister Piotr Wawrzyk.

W uzasadnieniu pilnego wniesienia poprawek ci sami autorzy piszą wprost: "W związku z ogłoszeniem ustawy z 21 stycznia o służbie zagranicznej pojawiła się potrzeba doprecyzowania niektórych jej zapisów, rozstrzygnięcia potencjalnych wątpliwości interpretacyjnych oraz uzupełnienia przepisów przejściowych jeszcze przed jej wejściem w życie czyli w dniu 16 czerwca".

W Sejmie jako pilny projekt został natychmiast skierowany do zaopiniowania przez komisję spraw zagranicznych, z terminem przedstawienia jej wyznaczonym na jutro.



Mission impossible?

Przy naprawianiu błędów, popełnionych przez pomijanie przyjętych procedur, ignorowanie uwag i pośpiech rządzący zamierzają stosować jeszcze większy pośpiech. Nawet to jednak nie pomoże w uniknięciu blamażu - uchwalona i ogłoszona ustawa o służbie zagranicznej wejdzie w życie 16 czerwca, a szanse na wstrzymanie tego zbyt późno zauważonymi brakami w zasadzie nie istnieją. Sama konieczność sięgania po podobne środki jest dla autorów kompromitująca.

Sejm nie zaczął jeszcze nawet prac nad wniesionymi przez rząd pilnymi zmianami - komisja spraw zagranicznych zbierze się dopiero dziś wieczorem. Ich uchwalenie może nastąpić na zaczynającym się jutro posiedzeniu Sejmu, dotrzymanie tempa wymaganiom rządu będzie jednak oznaczało kolejny raz przyjęcie zmian bez głębszego zastanowienia.

Senat, do którego następnie trafi ustawa, powinien się nią zając niezwłocznie - najbliższy możliwy termin to dokończenie trwającego posiedzenia 27 maja. Jeśli jednak wprowadzi do niej zmiany, lub przegłosuje jej odrzucenie - do uchwały w tej sprawie będzie się musiał odnieść Sejm. Żeby zdążyć przed 16 czerwca posłowie będą więc musieli zebrać się na dodatkowym posiedzeniu, bo najbliższe zaplanowano dopiero na 23-24 czerwca.

Ten plan zupełnie też nie uwzględnia 21 dni, jakie na podjęcie decyzji o podpisaniu ustawy ma prezydent ani czasu na jej opublikowanie przez rząd.