"Wyjdziecie stąd, to już nic nie będzie dla was załatwione" - tak ostrzegał protestujących rodziców niepełnosprawnych dzieci szef „Solidarności”. Piotr Duda twierdzi, że na spełnienie postulatów tych osób można wykorzystać 4 miliardy złotych zamrożone na kontach Funduszu Pracy. W środę na posiedzeniu sejmowej komisji ma być ekspert „Solidarności”, by czuwać nad zapisami rządowej propozycji.

Piotr Duda ostrzegał rodziców, by walczyli o zasiłek w wysokości pensji minimalnej, a nie uzależniony od pensji minimalnej. Bo oni nie będą podnosić najniższego wynagrodzenia. To powinno być 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To też jest 1,6 tys. Wtedy na to nie mają wpływu. To rośnie - podkreśla Duda.

Szef "Solidarności" twierdzi, że rząd ma pieniądze na spełnienie żądań rodziców. Wskazuje na 4 mld zł zamrożone w Funduszu Pracy, z których można chociażby opłacić składki rodziców. Z tym rządem trzeba twardo - zagrzewał. Jak temu rządowi się nie wytarga coś z gardła, to oni nic od siebie nie dadzą - stwierdził.

Na razie protestujący rodzice zostają w Sejmie. Związkowcy, jak twierdzi Duda, nie są tu jeszcze potrzebni.

Jutro rząd ma się zająć przepisami dot. świadczeń pielęgnacyjnych. Jeden z projektów przywraca świadczenia osobom, które straciły je w zeszłym roku, co zakwestionował TK. Drugi to propozycja podwyższenia świadczeń, co premier obiecał protestującym w Sejmie rodzicom.
 
Zgodnie z zapowiedziami premiera świadczenie pielęgnacyjne od 1 maja wzrośnie do 1 tys. zł netto, od 1 stycznia 2015 r. do 1200 zł, a od 2016 r. do wysokości płacy minimalnej brutto. Protestujący od początku domagają się jednak, by świadczenie już teraz wzrosło do wysokości płacy minimalnej (w 2014 r. jest to 1680 zł brutto). Obecnie wynosi 820 zł - 620 zł to kwota świadczenia, 200 zł to dodatek z rządowego programu, który nie jest oskładkowany.
 
Projekt dotyczący podwyższenia świadczeń ma trafić do Sejmu jako komisyjny lub poselski, by skrócić proces legislacyjny.  

(mpw)