Sąd w Trójmieście uniewinnił syndyka Stoczni Gdańskiej. Prokuratura oskarżyła Andrzeja Wiercińskiego o niegospodarność i narażenie zakładu na co najmniej 91 mln zł strat podczas sprzedaży majątku stoczni.

Sąd uniewinnił także notariusza Marka Kolasę, który poświadczał umowy sprzedaży Stoczni Gdańskiej. Obydwu oskarżonych nie było na sali sądowej.

Sędzia nie zostawił suchej nitki na akcie oskarżenia. Mówił o rażących błędach i o bezgranicznej wierze prokuratora w opinię samozwańczego biegłego. Przedstawiane dokumenty nie były przydatne w sprawie, a brakowało tych istotnych.

Po ogłoszeniu wyroku stoczniowcy wyszli z sali, krzycząc "skandal", "afera", "złodzieje" czy "sąd pod sąd". Obaj panowie w Gdańsku nadzorowali to śledztwo. Jeżeli sąd uznał, że pan Wierciński jest niewinny, a sąd jest niezawisły, top te osoby w państwie są niewiarygodne - mówili. Zażądali też odwołania szefa policji Konrada Kornatowskiego i ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka.

Prokurator wyszedł z sali w nienajlepszym nastroju, zapowiedział apelację.