Kompleksowej kontroli w placówkach prowadzonych przez spółkę Centrum Dializa domaga się Solidarność ze szpitala w Białogardzie. Wojna związku zawodowego z firmą, która pół roku temu wydzierżawiła lecznicę, trwa od kilku miesięcy. Po tym, jak na dyżurze zmarła tam lekarka, szef Solidarności pyta, co jeszcze musi się zdarzyć, by szpital wrócił w ręce powiatowe.

Szpitalna Solidarność o sytuacji w placówce zawiadomiła Państwową Inspekcję Pracy i prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Kilka dni temu pismo trafiło do Najwyższej Izby Kontroli. Domagamy się kompleksowego zbadania, jak wyglądają warunki pracy i jak realizowane są kontrakty z NFZ we wszystkich szpitalach prowadzonych przez spółkę z Sosnowca - mówi Wiesław Haik, szef szpitalnej Solidarności, związku który od czasów wydzierżawienia lecznicy w Białogardzie nie jest uznawany przez nowe władze.

Jak mówi Haik, odkąd władze powiatu przestały prowadzić szpital, brakuje tam rąk do pracy. Jeszcze przed wydzierżawieniem ze szpitala odeszło 100 osób, nowy zarządca wyrzucił kolejne 30 osób. Pozbył się też członków naszego związku. Usłyszeliśmy od nowych władz, że u nich w firmie związków zawodowych nie będzie - twierdzi Haik.

Dodatkowo część lekarzy z pracy zrezygnowała sama. Efekt: braki kadrowe, z którymi zmaga się lecznica. Przed dwa miesiące nie działała chirurgia i oddział wewnętrzny. Teraz nie pracuje OIOM. Aby się ratować, dzierżawca szpitala przesuwa lekarzy do Białogardu z innych prowadzonych przez siebie placówek.

Tak było ze zmarłą lekarz anestezjolog. Pracowała wcześniej w szpitalu w Opatowie, była tam ordynatorem. W czerwcu przenieśli ją do Białogardu. Pół miesiąca pracowała tutaj. Miała dyżury przez 14 dni z rzędu - twierdzi szef związku. Jak dodaje, w podobnej sytuacji jest też chirurg, który również pracuje w Opatowie.

Solidarność poszła do sądu. Spraw przeciwko Centrum Dializa jest siedem. Dotyczą przywrócenia na stanowisko zwolnionych osób, wypłaty zaległych dodatków.

Kilka dni temu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie trafił pozew o udostępnienie treści umowy zawartej między Centrum Dializa a powiatową spółką, która szpital prowadziła do ubiegłego roku. Związek chce znać odpowiedź na pytanie, kiedy można umowę wypowiedzieć. Umowa jest tajna.

Umowa jest zawarta między dwiema spółkami prawa handlowego, które zdecydowały się nadać jej klauzulę poufności. Wiem, że w tej sprawie ma się wypowiedzieć sąd. Na razie obie strony umowy nie zgadzają się pokazać tego osobom trzecim - mówi Joanna Gadomska, rzecznik Starostwa Powiatowego w Białogardzie. Jak dodaje rzeczniczka, umowa z Centrum Dializa może zostać zerwana, jeśli w szpitalu przestałyby istnieć dotychczasowe oddziały. Czasowe zawieszenie funkcjonowania oddziałów argumentem nie było, podobnie jak śmierć lekarki.

Mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem. Starosta poprosił dzierżawcę o wyjaśnienie, jak zabezpieczeni będą pacjenci po tym, jak zabrakło pani doktor. Resztę zostawiliśmy prokuraturze - dodaje Gadomska.

Zawiadomienie do prokuratury chcą złożyć związkowcy. Czekają na wynik kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Ta bada nie tylko, jak wygląda praca w Białogardzie, ale też w innych lecznicach, m.in. w Opatowie i Pszczynie. W Białogardzie kontrolę prowadzi też NFZ. Została wszczęta na początku sierpnia, gdy z pracy nagle odszedł jeden z anestezjologów i szpital musiał zawiesić przyjmowanie pacjentów na oddział intensywnej opieki medycznej.

Związkowiec z Białogardu sugeruje jednak w piśmie do prezesa NFZ, że kontrole powinny uwzględnić też to, jak na realizację kontraktu wpływa przesuwanie lekarzy z jednego szpitala do drugiego.

Centrum Dializa prowadzi lecznice m.in. w Opatowie, Pszczynie, Łasku i w Białogardzie. W Opatowie prokuratura sprawdza, czy jedna z pacjentek nie zmarła przez brak należytej opieki. W Pszczynie kontrolę wszczął NFZ po skargach pacjentów na fatalne warunki. Z kolei w Łasku NFZ wyjaśnia, jak doszło do śmierci 3-letniego dziecka.

W sprawie Białogardu i śmierci lekarki na dyżurze prowadzący szpital podmiot nie ma sobie nic do zarzucenia.

APA