Sejm przyjął nowelizację ustawy o referendum ogólnokrajowym. Ma ona umożliwić przeprowadzenie referendum w dniu, w którym będą odbywać się wybory parlamentarne, prezydenckie lub do Parlamentu Europejskiego. Za ustawą głosowało 243 posłów. Przeciw było 209, wstrzymała się jedna osoba.

Podczas sejmowej debaty Marek Ast z PiS mówił, że projekt ma charakter techniczny i dostosowujący. Całej klasie politycznej powinno zależeć na tym, żeby frekwencja była wysoka, tak aby wyniki referendum były wiążące. Tym bardziej referenda w sprawach europejskich. Ilekroć to referendum można byłoby łączyć z wyborami parlamentarnymi to wszystkim nam powinno zależeć nad tym, żeby właśnie tak się stało, bo daje to możliwość zwiększenia frekwencji. Taki jest też cel i intencja proponowanych zmian - podkreślił.

Negatywnie do projektu odnieśli się przedstawiciele klubów opozycyjnych. Arkadiusz Myrcha z Koalicji Obywatelskiej przekonywał, że "nie jest to projekt techniczny, jest to projekt czysto polityczny". Jego zdaniem proponowane przez PiS referendum w sprawie przymusowej relokacji migrantów ma dotyczyć problemu, który nie istnieje, a "referendum ma być tematem zastępczym, bo PiS chce uciec od bieżących tematów".

Według posłanki Lewicy Anny Żukowskiej, od strony legislacyjnej jest to projekt techniczny. Ale pojawia się w specyficznym czasie, na kilka miesięcy przed wyborami. Pojawia się po to, żeby PiS mogło wykorzystać go wyborczo. Przez 20 lat te przepisy nikomu nie przeszkadzały. Ta zmiana jest po to, żeby dać paliwo wyborcze PiS. To jest cel haniebny dlatego, że dwie siły polityczne, nad czym ubolewam, zaczęły przerzucać się obrzydliwymi, ksenofobicznymi, islamofobicznymi insynuacjami dotyczącymi imigrantów i uchodźców - argumentowała posłanka.

Przed ostatecznym przyjęciem ustawy posłowie przegłosowali, aby nie odsyłać projektu do komisji, a następnie odrzucili wniosek o odrzucenie projektu w drugim czytaniu. Ustawa teraz trafi do Senatu. 

Zamiar przeprowadzenia referendum ws. relokacji migrantów razem z przypadającymi na jesieni wyborami parlamentarnymi potwierdził w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.