W kolejnych regionach Polski ratownicy medyczni protestują przeciwko zbyt niskim pensjom. "Dyrektorzy stacji powinni rozmawiać z ratownikami o podwyżkach, oni mają na to pieniądze" - przekonywał dziś wiceminister zdrowia po spotkaniu zespołu do spraw ratownictwa medycznego. Waldemar Kraska odbija w ten sposób piłkę w sprawie serii protestów.

Coraz więcej ratowników rezygnuje pracy. W Bydgoszczy wypowiedzenia złożyły 84 osoby, a we Włocławku 72. To wszyscy pracownicy tych stacji zatrudnieni na kontraktach, czyli 60 proc. załogi bydgoskiej i aż 80 proc. włocławskiej.

W czasie wypowiedzenia będą negocjować z dyrektorami nowe stawki i warunki pracy. Szef stacji w Bydgoszczy twierdzi jednak, że w kasie pogotowia nie ma więcej pieniędzy.

Z kolei wczoraj i dziś część pracowników warszawskiego pogotowia zgłosiła niedyspozycję i nie przyszła do pracy. To również sposób, w jaki ratownicy protestują przeciwko niskim pensjom.

W ubiegłym tygodniu w Gorzowie Wlkp., Sulechowie i Świebodzinie kontraktowi ratownicy medyczni pracujący w zespołach pogotowia dołączyli do ogólnopolskiego protestu.

Co w tej sytuacji robi rząd?

Na konferencji prasowej w czwartek sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia oraz pełnomocnik rządu ds. Państwowego Ratownictwa Medycznego Waldemar Kraska poinformował, że tego dnia odbyło się spotkanie zespołu do spraw opracowania propozycji nowych rozwiązań organizacyjnych w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego.

Na tym spotkaniu omawiamy propozycje i ewentualne zmiany w nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, bo to jest głównym celem tego zespołu. Te spotkania są cykliczne, one odbywają się raz na dwa tygodnie; kolejne jest 14 września - poinformował Kraska. Podkreślił, że dzięki cyklicznemu formatowi spotkań uczestnicy "mogą się na bieżąco wymieniać swoimi uwagami".

Wiceminister stwierdził też, że "dyrektorzy stacji powinni rozmawiać z ratownikami o podwyżkach, oni mają na to pieniądze". Na dowód wyciągnął długą listę pełną liczb. Stacja w Warszawie miała w zeszłym roku 6 milionów złotych zysku, we Wrocławiu 2,5 mln za pierwszy kwartał tego roku, w Białymstoku - tyle samo, ale za drugi. Według resortu to jest dowód na to, że dyrektorzy stacji mają z czego zapłacić więcej ratownikom.

Kraska zaapelował także do ratowników, aby "wycofać się z tej formy protestu, która obecnie jest prowadzona, ponieważ tutaj niestety narażamy na utratę zdrowia i życia polskich obywateli". Informował też, że w ciągu kilku dni powinna pojawić się nowa wycena tzw. "dobokaretki", czyli kosztu utrzymania karetki i zespołu.

My, jako Ministerstwo Zdrowia, jako rząd, także pracujemy nad tym, aby zwiększyć finansowanie państwowego ratownictwa medycznego - dodał Kraska. Podkreślił, że jako pełnomocnik rządu zrobi wszystko, by sytuacja została opanowana.

Opracowanie: