Ratownicy, którzy usiłują dotrzeć do trzech górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju, w najbliższych godzinach mają sprawdzać rejon za miejscem największego zawału. Jeżeli nie znajdą tam poszukiwanych, będą szukać na odcinku o długości około 160 metrów, na którym doszło do największych zniszczeń: miejscami prześwit, którym mogą się przeciskać, wynosi tam zaledwie 60 centymetrów. Jak dotąd - o czym poinformował na konferencji prasowej prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon - ratownicy nie odebrali żadnych sygnałów z górniczych nadajników.

Ratownicy, którzy usiłują dotrzeć do trzech górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju, w najbliższych godzinach mają sprawdzać rejon za miejscem największego zawału. Jeżeli nie znajdą tam poszukiwanych, będą szukać na odcinku o długości około 160 metrów, na którym doszło do największych zniszczeń: miejscami prześwit, którym mogą się przeciskać, wynosi tam zaledwie 60 centymetrów. Jak dotąd - o czym poinformował na konferencji prasowej prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon - ratownicy nie odebrali żadnych sygnałów z górniczych nadajników.
Od sobotniego przedpołudnia w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju trwa akcja ratownicza /Andrzej Grygiel, Jacek Bednarczyk /PAP

Dobrą wiadomością, przekazaną w czasie porannej konferencji prasowej przez Daniela Ozona, była informacja nt. stężenia wydzielającego się pod ziemią metanu, który utrudniał działania ratowników (jego ilość wzrosła w niedzielę po południu, po wstrząsie wtórnym w kopalni). 

W nocy z niedzieli na poniedziałek w rejon zawalonego odcinka chodnika udało się doprowadzić równoległym chodnikiem wentylacyjnym tzw. lutniociąg z powietrzem. Działają także bardziej wydajne wentylatory. Dzięki temu - jak informował rano prezes JSW - poziom metanu w wyrobisku obniżył się do mniej więcej 8 procent (to wciąż stężenie wybuchowe). Ozon zapowiedział wówczas również, że kiedy poziom ten spadnie poniżej 5 procent, do wyrobiska będą mogli także od drugiej strony wejść ratownicy wyposażeni w aparaty tlenowe.

Ostatecznie poziom stężenia metanu spadł na tyle, że do południa ratownicy dotarli z aparatami do kończącego chodnik wentylacyjny skrzyżowania, przygotowali tę drogę i spenetrowali odcinek chodnika w kierunku, w którym nastąpił główny zawał (później, ze względu na ograniczenia dot. czasu pracy, musieli się wycofać).

Jak podał prezes JSW, ratownicy - przy użyciu Górniczego Lokalizacyjnego Odbiornika Pomiarowego o zasięgu do 25 metrów - starali się z chodnika równoległego, położonego w odległości 19-25 metrów od zawaliska, lokalizować lampy poszukiwanych górników, którzy mogliby znajdować się w zawalisku. Nie udało się to jednak ani tam: na równoległym, około 100-metrowym odcinku, ani w spenetrowanym odcinku zawalonego chodnika: na długości około 30 metrów od skrzyżowania.

Gdyby ratownicy uchwycili możliwy do zinterpretowania sygnał, mieli próbować - takie były poranne zapowiedzi - przekopać się do zawaliska.

Ruszyli w kierunku przodka, omijając najbardziej zniszczony rejon

Około południa kolejny zastęp ratowników z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego wyruszył chodnikiem wentylacyjnym, by po dotarciu do skrzyżowania z zawalonym wyrobiskiem pójść w drugą stronę: w kierunku oddalonego o mniej więcej 140 metrów przodka, omijając niejako najbardziej zniszczony rejon. Wcześniej na podstawie m.in. rozmów z uratowanymi górnikami i rozmów telefonicznych sprzed wypadku ustalono, że poszukiwani mogą znajdować się po obu stronach skrzyżowania.

Zakładamy, że uda im się dotrzeć do końca tego chodnika i bezpiecznie wrócić - wskazał Daniel Ozon zaznaczając, że ratownicy, którzy przechodzili przez skrzyżowanie, relacjonowali, że początek tego wyrobiska jest w stosunkowo dobrym stanie.

Gdyby ten zastęp nie trafił na ślad poszukiwanych, wówczas do przeszukania pozostałby już tylko jeden odcinek: na którym doszło do największych zniszczeń, niesprawdzony jeszcze na długości około 160 metrów. Prześwit ma tam w pewnych obszarach od 60 do 80 centymetrów, a to powoduje, że cały sprzęt, łącznie z aparatami, ratownicy muszą ciągnąć za sobą lub pchać przed sobą - i w takich warunkach usiłują usuwać kolejne metry obwału.

Od rana, działając od strony bazy, zdołali przesunąć się tamtędy o zaledwie kilka metrów.

Jak podkreślał Daniel Ozon: Jest to bardzo mozolna praca: wybieranie ręczne materiału i przenoszenie go do tylnej części tego chodnika.

Prezes JSW: Kluczowe jest podawanie powietrza. Górnicy mają instynkt

Prezes JSW akcentował, że kluczowe jest podawanie w rejon akcji powietrza. Ratownicy przez wiele godzin pracowali nad przedłużeniem lutniociągu w chodniku wentylacyjnym. Powietrze tłoczone jest również rurociągiem technicznym, który przebiega zawalonym chodnikiem.

Cały czas to sprężone powietrze podajemy. Liczymy na to, że gdzieś tych górników będziemy mogli tutaj zlokalizować. Górnicy mają ten instynkt, mają tę wiedzę, żeby zawsze w trudnych sytuacjach gdzieś w okolicy takiego rurociągu przebywać - mówił szef górniczej spółki.

W czasie porannej konferencji prasowej on i wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski podkreślali, że Zofiówka będzie dzisiaj wyłączona z działalności wydobywczej. Priorytetem jest akcja ratownicza - zaznaczył Tobiszowski.

Ozon podkreślał natomiast, że przebieg akcji ratowniczej jest konsultowany z ekspertami z powołanego przez kierownika zakładu zespołu eksperckiego ds. zagrożeń naturalnych. Zespół ten tworzy czterech specjalistów z Akademii Górniczo-Hutniczej, Głównego Instytutu Górnictwa i Politechniki Śląskiej.

Posiłkujemy się największymi autorytetami, osobami o największym doświadczeniu w Polsce - mówił prezes JSW.

Szef JSW prosi o ważenie słów. Chodzi o znalezioną przy ciele górnika wiadomość do żony

Daniel Ozon odniósł się również do medialnych doniesień "o potencjalnym czy prawdopodobnym liście, który był przez górnika zostawiony do rodziny".

Przypomnijmy, w czasie niedzielnej konferencji prasowej prezes JSW poinformował o znalezieniu przy ciele jednego z zabitych górników karteczki z wiadomością do żony.

Teraz Ozon poprosił dziennikarzy o "ważenie słów" w tej sprawie.

To nie był list, to był notatnik. Proszę to interpretować w sposób taki, aby rodzinom zapewnić największy komfort. Dbajmy o te rodziny, one są w ogromnym stresie - zaapelował.

Dwaj górnicy zginęli. Dwaj są ranni

W sobotę przed południem w kopalni Zofiówka doszło do najsilniejszego w jej blisko 50-letniej historii wstrząsu górotworu: miał on siłę około 3,4 w skali Richtera.

Pod ziemią zostało siedmiu górników.

Jeszcze tego samego dnia dwaj z nich zostali uratowani. Obecnie przebywają w szpitalu, ich stan jest dobry.

W niedzielę wydobyto zwłoki dwóch górników. Jeden z nich został już zidentyfikowany, do identyfikacji drugiego potrzebne będą badania DNA.

Trzech górników jest wciąż poszukiwanych.

W akcji ratowniczej uczestniczy stale ponad 200 ludzi.

Gliwicka prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo ws. wstrząsu w Zofiówce. Będzie ono prowadzone pod kątem nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach - przy działaniu w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych - czego skutkiem jest śmierć i uszczerbek na zdrowiu. Śledczy będą także sprawdzali, czy doszło do nieumyślnego niedopełnienia obowiązków w zakresie BHP.

(e)