Nie będzie wszczęcia z urzędu śledztwa dotyczącego nowych, nieznanych dotąd prokuraturze taśm, pochodzących z nielegalnych podsłuchów w restauracji Sowa i Przyjaciele - usłyszał w prokuraturze reporter RMF FM. Chodzi o nagrania - głównie byłych polityków PO - opublikowane przez media publiczne, po ujawnieniu za zgodą sądu materiałów dźwiękowych z Mateuszem Morawieckim.

Prokuratura nie chcą wyjaśnić, skąd pochodzą nowe nagrania, bo wszczęcie śledztwa z urzędu byłoby możliwe, gdyby na taśmach zarejestrowano rozmowy, które wskazywałyby na możliwość popełnienia przez kogokolwiek przestępstwa.

Jak usłyszeliśmy od prokuratorów - na nowych nagraniach takich rozmów nie ma.

Postępowanie byłoby też prowadzone, gdyby któraś z zarejestrowanych na nich osób złożyła taki wniosek. To jednak nie nastąpiło.

To zachowanie prokuratury może budzić jednak wątpliwości. Zastanawia bierność śledczych, którzy do tej pory nie ustalili ostatecznie, kto zlecał nielegalne nagrania, kto nimi wciąż dysponuje i jaki jest klucz ujawniania taśm pochodzących z przestępstwa.

To stanowisko prokuratury tym bardziej dziwi, że nagrania mogą służyć do szantażu. I nie chodzi tu tylko o obecną opozycję, ale o osoby, które dziś sprawują najwyższe funkcje w państwie.

(ag)