Prezydent ma już prawo rozwiązać parlament z powodu nieprzyjęcia budżetu. Według przyjętej przez niego interpretacji 4-miesięczny termin, w którym parlament powinien skończyć prace nad budżetem, minął wczoraj o północy.

Prezydent na podjęcie decyzji ma 14 dni. Jeżeli jej nie podejmie, tak naprawdę nic się nie zmienia. Jeszcze przez dwa tygodnie PiS może grozić przyspieszonymi wyborami.

Zobacz również:

Senatorowie Platformy rzutem na taśmę próbowali doprowadzić do głosowania nad budżetem bez poprawek, co pozwoliłoby dostarczyć go prezydentowi jeszcze dzisiaj. Senaccy prawnicy wylali im jednak na głowę kubeł zimnej wody informując, że termin minął wczoraj o północy.

Teraz - jak mówi Stefan Niesiołowski - to, co stanie się w Senacie, nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia: Zakres zmian, jakie może wprowadzić Senat dotyczy jednego promila w złym budżecie. Dlatego w Sejmie głosowaliśmy przeciwko temu budżetowi. Tutaj to już nie ma żadnego znaczenia.

Głosowanie poprawek w Senacie dziś o godzinie 9. Przełożono je z wczoraj, ponieważ senacka Komisja Gospodarki Narodowej nie zdążyła zaopiniować połowy z 46 zgłoszonych zamian.