Na długo przed wyborami mówiło się, że ten kto wygra Warszawę, ten tak naprawdę będzie zwycięzcą. Te słowa chyba się sprawdziły.

Po pierwszej turze było jak w przysłowiu: „Dla każdego coś miłego”. Platforma cieszyła się ze zwycięstwa w sejmikach; PiS z tryumfów w gminach i powiatach; SLD z powrotu na trzecie miejsce; a PSL z wyjścia z politycznego niebytu.

Wtedy powód do zmartwień miały Samoobrona i LPR. Po wczorajszym wieczorze nos na kwintę zwiesił też PiS, którego ludzie władają tylko dwoma stolicami województw. Rządzący – to wyraźnie było widać w tych wyborach – stracili sympatię dużych miast, a że na wsi lepperowskiego koalicjanta bije PSL, to PiS ma o czym myśleć. Zwłaszcza jeśli nadal marzy – tak jest – by rządzić nie tylko przez najbliższe trzy, ale i następne 4 lata.

Konrad Piasecki, RMF FM