Miejsce, w którym znaleziono wczoraj ciało dziecka było przez policjantów sprawdzane po raz pierwszy, a nie kolejny - jak wcześniej informowały służby. Ciało chłopca odkryto w zaroślach obok jednego ze stawów, po 10 dniach akcji poszukiwawczej 5-letniego Dawida Żukowskiego. Przez ten czas cały ten teren na trasie Grodzisk-Warszawa był sprawdzany przez funkcjonariuszy, żołnierzy i strażaków.

Policjanci cały czas mieli nadzieję na znalezienie chłopca żywego, więc główny nacisk przez te wszystkie dni akcji poszukiwawczej funkcjonariusze kładli na sprawdzenie miejsc, w których jest szansa na znalezienia 5-latka całego i zdrowego. Gdy śledczy sprawdzili już wszystkie okoliczne lokalizacje dające szanse na pozytywne zakończenie sprawy, zaczęli brać pod uwagę też czarny scenariusz. Przenieśli poszukiwania na pozostałe miejsca. Właśnie na stawy - tak mówi RMF FM osoba zaangażowana w całą akcję.

Dlatego - mimo wcześniejszego zaangażowania kilkuset osób, śmigłowców i dronów - ciało chłopca znaleziono dopiero wczoraj. 

Ujawniono szczegóły akcji

Do tej pory szczegóły akcji poszukiwawczej były tajne. Teraz zostały ujawnione.

Od razu po otrzymaniu informacji o porwaniu dziecka policjanci podzielili się na dwie grupy. Pierwsza  poszukiwała dziecka żywego. Policjanci sprawdzali trasę Grodzisk-Warszawa w poszukiwaniu dziecka uwięzionego albo błąkającego się: wymagającego pomocy, zagubionego, może rannego. To w te działania zaangażowane były helikoptery, strażacy i żołnierze.

Jak dziś ustalili reporterzy RMF FM, równocześnie w Komendzie Stołecznej Policji powołana została tajna grupa złożona z najbardziej doświadczonych policjantów operacyjnych. Na jej czela stał I zastępca komendanta stołecznego - inspektor Krzysztof Smela. Ci ludzie szukali jedynie ciała dziecka.

Stołeczni policjanci i prokuratorzy nie kończą działań w terenie

Stołeczni policjanci i prokuratorzy nie kończą działań w terenie. Przed nimi dalsza praca nad wyjaśnieniem sprawy śmierci 5-letniego Dawida Żukowskiego. Będą sprawdzać, czy miejsce znalezienia ciała chłopca jest miejscem, w którym został zabity. Muszą też upewnić się, czy ojciec dziecka jest jedynym sprawcą. Wszystko na to wskazuje, ale potrzebna jest pewność.

Śledczy chcą upewnić się także co do przyczyn tej tragedii. Dlatego raz jeszcze będą przesłuchiwać wszystkie osoby powiązane ze sprawą. Raz jeszcze będą analizować wszystkie dowody, zwłaszcza nagrania z kamer i dane z telefonów komórkowych.

Największe poszukiwania w dotychczasowej historii polskiej policji

Akcja poszukiwawcza chłopca była największą w dotychczasowej historii polskiej policji. 

Nigdy akcja poszukiwawcza nie była zakrojona na większą skalę, nigdy nie było w to zaangażowane więcej ludzi, więcej sprzętu - podkreśla asp. sztab. Mariusz Mrozek z Biura Prasowego Komendy Stołecznej Policji. Tutaj nikt nie mógł z góry założyć, że chłopiec żyje lub nie. Uprzedzaliśmy, że każdą informację będziemy weryfikować. Nie odpuszczaliśmy. Robiliśmy to powtarzając wielokrotnie tę samą drogę, sprawdzając każdy szczegół - mówił rzecznik KSP.

Finał niestety jest najgorszy z tych, jakie mogą być - dodawał.

Akcja poszukiwawcza trwała 10 dni

Poszukiwania 5-letniego Dawida trwały od nocy z 10 na 11 lipca. 10 lipca około godziny 17:00 chłopca z domu w Grodzisku Mazowieckim zabrał ojciec i odjechał w nieznanym kierunku. Mężczyzna mógł poruszać się na trasie pomiędzy Grodziskiem Mazowieckim a lotniskiem Okęcie.

Po czterech godzinach, przed 21:00 policjanci dostali zgłoszenie, że ojciec 5-latka nie żyje - rzucił się pod pociąg. Ta tragiczna informacja została przez funkcjonariuszy potwierdzona.

Rodzice chłopca nie mieszkali razem. Według naszych informacji konflikt rodzinny może być znaczącym tłem tej historii.

Pełnomocnik matki Dawida kilka dni przed śmiercią ojca Dawida powiadomił śledczych o tym, że mężczyzna stosował przemoc wobec kobiety. Pismo w tej sprawie wpłynęło do policji dzień przed zaginięciem 5-latka.

Ojciec dziecka zanim rzucił się pod pociąg kontaktował się z matką 5-latka. Wysłał jej wiadomość tekstową. 

Opracowanie: