Posłowie SLD nie chcą wcześniejszych wyborów. Liderzy partii obiecywali, że skrócą kadencję Sejmu i że do urn pójdziemy wiosną. Ale ich podwładni gremialnie protestują; chcą zasiadać na Wiejskiej do jesieni.

Posłowie oficjalnie uzasadniają to przywiązanie do parlamentu słowami takimi jak: odpowiedzialność, ojczyzna, ale najczęściej konstytucja: Kadenacja jest określona w Konstytucji RP w sposób czytelny i wyraźny. Trzymajmy się tych przepisów - mówią.

Posłowie SLD nie kryją też, że odkładając wybory chcą dokuczyć atakującej ich prawicy: Wielu posłów jest wściekłych na zachowania się posłów prawicy. I to też ta wściekłość może doprowadzić to tego, że akurat będą głosowali przeciw, choćby po to, by tu nikomu nie robić prezentu.

Wygląda na to, że również swojemu liderowi. Krzysztof Janik jest obecnie w wyjątkowo trudnej sytuacji. To on zawsze obiecywał wiosenne wybory – dziś musiałby połykać własny język uzasadniając zmianę zdania i dlatego oficjalnie go nie zmienia.

Upór lidera SLD może też wynikać z politycznej taktyki – wybory parlamentarne czy wiosną czy jesienią Sojusz i tak przegra, ale są jeszcze wybory prezydenckie. Gdyby SLD oddało władzę na wiosnę, jesienią wyborcy zapomnieliby choć trochę o wpadkach lewicowych rządów, a to mogłoby dać ich kandydatowi większe szanse.