Odtrąbiony przez rząd Millera sukces w Kopenhadze może okazać się porażką. Coraz więcej kontrowersji pojawia się wokół zapisów, wynegocjowanych podczas szczytu Unii Europejskiej w Danii. Ministrowie w Warszawie, a negocjatorzy w Brukseli wyjaśniają teraz spór wokół zapisów w traktacie akcesyjnym.

Jak się teraz okazuje politycy, którzy długie godziny negocjowali w Kopenhadze kwoty, limity, miliardy euro, albo zapomnieli, albo nie sprecyzowali szczegółów porozumienia, tyle że bardzo istotnych.

Początkowo wątpliwości dotyczyły tylko dopłat dla rolników, teraz jest ich cała masa: wysokość kwoty mlecznej, sprawa dzierżawy ziemi dla cudzoziemców czy wykształcenie pielęgniarek.

Józef Oleksy przyznaje, że mógł to być błąd polskich negocjatorów, ale - jak dodaje - w stolicy Danii wymiar debaty był polityczny i to, co tam podejmowano, nie od razu było przekładane na język paragrafów, konkretnych sformułowań.

Ale w zapomnienie czy niedopatrzenie nie wierzy Bogdan Pęk: Taka jest Unia Europejska, tacy są nasi negocjatorzy... To jestem przerażony.

Ale nie tylko pośpiech i negocjacyjna gorączka może być przyczyną tak dużych rozbieżności. Unijni eksperci zupełnie inaczej niż polscy interpretują to, co wynegocjowano w Kopenhadze. Jak przyznaje Józef Oleksy, w prawie unijnym jest zapis mówiący, że pomoc dodatkowa dla rolnictwa musi trafiać do wybranych, tych produkujących towary objęte dopłatami w UE. Polska właśnie tę interpretację odrzuca. Zapowiadają się więc negocjacje bis...

Foto: Archiwum RMF

15:55